Miot Q

NAJNOWSZE WPISY ZNAJDUJĄ SIĘ NA GÓRZE STRONY. ŻEBY ZAPOZNAĆ SIĘ Z HISTORIĄ MIOTU OD CHWILI NARODZIN, NALEŻY CZYTAĆ OD DOŁU  🙂

08 czerwca 2018

Dzieci pojechały. Kolejny etap za mną, nowi właściciele póki co wszyscy zadowoleni. Tylko pani od Quincy ogląda ją jeszcze tylko na zdjęciach i wzdycha … bo dziewczynka jedzie dopiero 2-3 lipca. Póki co rozrabia tu razem z Quentinem i miotem R do którego zostały dołączone. Zgrało się towarzystwo wzorcowo 🙂 Każdy na”wyjściu” został zważony, żebym miała punkt odniesienia do dalszego przyrostu wagi. Nie są to pomiary bardzo dokładne bo już na wadze łazienkowej na rączkach ale pogląd jest. WAGA SZCZENIĄT w wieku 7,5 tygodnia w tabelce.

24 maj 2018

Piąty i szósty już tydzień za szczeniętami. W ubiegłym tygodniu sesja zdjęciowa solo odbyła się zgodnie z planem, jednak z szóstego tygodnia są tylko zdjęcia grupowe bo na indywidualne nie było czasu. Jest to czas kiedy maluchy wychodzą po raz pierwszy na dłużej na dwór. Na dłużej znaczy na cały dzień. Zazwyczaj następuje to po szczepieniu i chipowaniu, tym razem jednak eksmisja dokonała się w przeddzień wizyty u dr Kasi. Stało się tak po tym, jak po nocy zastałam pokój szczenięcy dosłownie „usłany” moczem i rozmazaną kupą bo prześcieradła służące do tych właśnie czynności, zostały skrzętnie poskładane i schowane w kącikach. Oczywiście maluchy nie wyglądały za szczególnie bawiąc się w tym wszystkim a Quentina pełzającego po pokoju po prostu wyniosłam „za uszy” prosto do łazienki, gdzie czekała już miska z ciepłą wodą. Wstyd by mi było pokazać u weta szczenięta w takim stanie, śmierdzące i obklejone gówienkami. Tak więc wciągu dnia w piaseczku się wszystko wyczyściło a na noc w domu zamiast prześcieradeł były już trociny 🙂 I problem z głowy. W sumie na tych trocinach spały raptem trzy noce ponieważ dojrzałam do decyzji by zostawić je już na stałe na wybiegu. Te poranne i wieczorne maratony z domu na wybieg i z powrotem z hantelkami w postaci szczeniąt już nie na moje siły. Buntu trochę było, ale tylko przez chwilę. Obstawa dorosłych psów z każdej strony dawała maluchom poczucie bezpieczeństwa, więc po zapadnięciu zmroku poukładały się do snu 🙂

Przegląd odbył się planowo w sobotę 19 maja. Podróż do Poznania dzieci zniosły wzorowo, żadnego rzygania i innych „przygód” 🙂 W gabinecie działał już „WC service” w postaci cioci z mopem i ręcznikiem papierowym, więc udało nam się utonąć w morzu żółtej cieczy. Piątka z sześciu chłopców a kompletem nabiału w mosznie, tylko u Quatro jedno w worku mosznowym a drugie jeszcze się ociąga. U Quarinusa dr Kasia zrobiła badanie oczu, gdyż wydawało mi się że czasem ucieka mu za zewnątrz lewe oczko. Rzeczywiście też zauważyła tą różnicę i kazała obserwować chłopaka, ponieważ takie rozbieżności w kącie patrzenia często są niwelowane w trakcie rozwoju. Przepuklin brak, zgryzy wszystkie prawidłowe. Jedenastka została zachipowana i zaszczepiona, Quentin ma jeszcze czas.

11 maj 2018

Oj, strasznie ciężki tydzień za mną, obowiązki się mnożą a doba nie chce być gumowa. I mimo że zdjęcia czterotygodniowych szczeniąt wykonane zostały prawidłowo w sobotę 5 maja, dopiero dziś udało mi się dokończyć ich obrabianie i uaktualnić album. A dzieci? W zasadzie nazywanie ich dziećmi już powoli zaczyna być „obraźliwe:  🙂 To już szczenięta całkiem duże , całkiem sprawne. Zęby maja ostre (czasem odczuwam ten fakt na moim dużym palcu od stopy bądź gdy namiętnie zatapiają je w pięcie lub ścięgnie Achillesa 🙂 Oooo, to jest frajda! Najgorszy okres te dwa tygodnie czyli 4 i 5, kiedy towarzystwo jeszcze tak na stałe na dwór nie wychodzi, zwiększa się ilość spożywanego pokarmu a co za tym idzie również ilość „produktów ubocznych”, choć i tak część z nich ulega „recyclingowi” 😀  A maluchy za nic w świecie nie chcą ustalić sobie jednego kąta na te właśnie potrzeby , tylko każdy robi gdzie akurat mu się zachce … Skutek jest taki, że rano … a nie, oszczędzę Wam tego opisu. To moja słodka a raczej gówniana tajemnica. 🙂 Uczymy się już że Kasia jest Guru, że nie gryzie się w nos i nie ciągnie za włosy bo z miłej Kasi robi się wtedy warczący smok. Ogniem co prawda nie zieję ale zęby mam i czasem ich używam 🙂 Skarcone w ten sposób szczenię robi tak minę, że mam ochotę pęknąć ze śmiechu a muszę jako Guru zachować powagę. Jak wówczas mówię do nich, kręcą głowami i mrugają tymi ślicznymi oczętami. Posiłki oczywiście już samodzielne z miseczki, w tygodniu wprowadziłam już karmę Royal Canin starter na razie w formie papki dwa razy dziennie. Aqua obecnie karmi już tylko 4 szczeniąt co 4 godziny, tak więc proces odstawiania już wysoce zaawansowany. W sobotę 12 maja drugie odrobaczenie i za tydzień czyli 19 maja – szczepimy i chipujemy a to oznacza wycieczkę do Poznania.  W gronie szczeniąt odbywają się oczywiście pierwsze walki, gonitwy po pokoju, maluchy układają po swojemu leżące na ziemi prześcieradła i dry bed, szarpią pluszaki i noszą gumowe zabawki. Czyli jakby generalnie wszystko w normie.

A jak się miewa Quentin? Otóż chłopak nadal przoduje jeśli chodzi o wagę 🙂 Od kliku dni dosłownie próbuje wstawać na nogi, co oczywiście przychodzi mu z wielkim trudem ze względu na ruchy mimowolne oraz fakt, że nóżki ma jeszcze bardzo słabe. Codziennie kilka razy (w zasadzie przy okazji każdego karmienia) wychodzę z nim na ogród, gdzie łatwiej mu się otrzymać ze względu na podłoże, które nie jest śliskie jak w domu. Stara się chłopak jak może, wczoraj nawet sam się podniósł z leżącego i zrobił kilka kroków !!! Aż mi łezka poleciała … Krótki filmik z tego wielkiego jak dla mnie wydarzenia TUTAJ.  Oprócz tego bawi się z rodzeństwem, warczy (nie szczeka), bawi się pluszakami. I bardzo, ale to bardzo potrzebuje kontaktu ze mną. Chciałabym znaleźć dla niego człowieka, który poprowadzi jego dalsze leczenia i rehabilitację stricte pod  dyktando dr-a Prokopa. Im szybciej tym lepiej. Towarzyska bestia z chłopaka, pewnie dlatego że bardzo dużo czasu spędza własnie ze mną.

Waga oczywiście odnotowana, do sprawdzenia w TABELCE :))

30 kwiecień 2018

Trzeci tydzień za nami. Ten trzeci, zawsze taki przełomowy, albowiem szczenięta w ciągu kilku dni dosłownie, zaczynają dreptać. Najpierw ostrożnie i niepewnie na chwiejnych łapkach ważąc każdy krok, potem coraz stabilniej by po kilku zaledwie dniach, praktycznie biegać po porodówce. W trzecim tygodniu zaczynają wyrzynać się zęby, pojawiają się pierwsze próby zabawy z rodzeństwem, toalety własnej i rodzeństwa. Jest to również moment w którym zaczynam ostrożnie naukę picia mleka z miseczki, czyli  używania jęzorka bez nurkowania i robienia bąbelków przez nos  🙂 W tym wieku szczenięta uczą się także świadomego sygnalizowania głosem swoich uczuć – niezadowolenia, zniecierpliwienia, niepokoju (warczą). A już szczekający na mnie mały wilczasty stworek (Quando) bawi do łez. Maluszki rozwijają się prawidłowo, przybierają solidnie, nabrały sierści. Wagę w trzecim tygodniu – patrz TABELKA  🙂 W niedzielę zostały po raz pierwszy odrobaczone. Za dwa tygodnie powtórka. A co słychać u Quentina? Nie mam dobrych wieści … 🙁 W ciągu ostatniego tygodnia będąc w ciągłym kontakcie z dr. Prokopem kilkakrotnie zmieniałam dawkowanie leków, niektóre odstawiałam by w to miejsce wprowadzić inne. We wtorek rano wystąpił u niego dwuminutowy atak drgawkowy. Natychmiast skontaktowałam się z lekarzem, który nie wydawał się zdziwiony moim doniesieniem. Zmienił leki i atak do dziś dnia już się nie powtórzył. Quentin rozwija się jak inne szczenięta, sam załatwia potrzeby fizjologiczne, potrafi pic mleko z miseczki pod warunkiem że się go ustabilizuje, ponieważ emocje wywoływane jedzeniem powodują nasilenie drgań. Te ruchy mimowolne ustają tylko kiedy śpi albo po prostu leży i nie napina mięśni. Niestety nie wstaje 🙁  Mam czas jeszcze do końca tygodnia na leczenie (statystycznie 30 procent przypadków jest wyleczalne). Jeśli do tego czasu nie będzie znaczącej poprawy na co się w chwili obecnej nie zanosi, będę musiała pozwolić mu odejść …  Na samą myśl włosy jeżą mi się na ciele … On jest taki kochany. Taki całuśny… taka kudłata przylepka <3 On wie, że robię wszystko żeby mu pomóc. Jeszcze jest nadzieja. Ona zawsze umiera ostatnia. Na zdjęciu – chwilę po ataku.

22 kwiecień 2018

Dziś szczenięta z miotu Q skończyły dwa tygodnie.  Jestem pełna podziwu dla Aquy za jej cierpliwość i poświęcenie dla tej watahy – ja bym nie wytrzymała całej nocy leżąc w jednej pozycji z dwunastką termoforów przy brzuszku, które nie tylko grzeją ale ssają, ugniatają i drapią po brzuchu przepychając się do tych „lepszych” niby kraników. Mimo takiej ilości przedział wagowy smerfów wynosi od 1.230 do 1.420 gram, gdzie ta najwyższa wartość jest wybitnie wysoka w porównaniu do najwyższej średniej – 1370 gram. Taką wagę w wieku dwóch tygodni mają średnio szczenięta z miotów liczących po 7-10 sztuk. Tak więc można powiedzieć że Aqua to chodząca mleczarnia. Jest to ogromny wysiłek dla niej samej – widać po jej okrywie włosowej, która stała się miejscami mocno przerzedzona. Oczywiście już włączyłam wspomaganie dla jej organizmu:) Już za kilka dni nastąpi przełom w karmieniu, ponieważ szczenięta osiągną wiek w którym mogę już zacząć uczyć je picia mleka ze spodeczka a co za tym idzie ubędzie jej co najmniej cztery gęby przy każdym karmieniu, więc i przerwy pomiędzy karmieniami się wydłużą. A to bardzo dużo. Dokładne wagi poszczególnych szczeniąt można podejrzeć   TUTAJ.  A jak mały Quentin? Pod nadzorem dr-a Prokopa, któremu przesłałam filmik z jego zachowaniem, mały obecnie jest na trzech różnych lekach homeopatycznych, które dostaje pięć razy dziennie co 2 – 2,5 godziny. Zapytany o rokowania dla tego smerfa (prosiłam o szczerą odpowiedź) odpowiedział, że szczerze to on mi odpowie … za tydzień … Póki co mam dawać leki i tyle. Piesek rośnie równo z resztą rodzeństwa, do karmienia jednak trzeba go dostawić i przypilnować bo w tym wieku bój o kranik z mlekiem wśród rodzeństwa zaczyna przypominać zapasy sumo 🙂 Wszelkie odruchy są prawidłowe, ssania, wypróżniania, praca łapkami przy jedzeniu, po porodówce również jakoś się przemieszcza bo znajduję go w różnych miejscach. A jak się go zablokuje od tyłu – zrobi oparcie dla tylnych kończyn – odpycha się do przodu. Tak rehabilitację robię mu w czasie każdego karmienia. On „pompuje” a ja blokuję tylne nóżki żeby rozwijał mięśnie.  Sesja zdjęciowa dwutygodniowa odbyła się z lekkim wyprzedzeniem ze względu na fakt, iż dziś już może mi się szczenić Karmelka więc mogłoby zabraknąć czasu. Tak więc zapraszam do galerii miotu :))

16 kwiecień 2018

W niedzielę minął tydzień od dnia narodzin szczeniąt z miotu Q. Ze względu na ilość szczeniąt, muszą jeść na dwie raty. Maluszki podzieliły się po połowie na dwie grupy wagowe, co pozwala mi na regulację karmieniami tak by te ciut mniejsze jadły częściej. Mniej więcej rosną równo adekwatnie do wagi urodzeniowej. Są w miocie leniuszki i są niezmordowani wędrownicy, którzy zamiast grzecznie czekać na swoją kolej do kranika z mlekiem na boczku z innymi, przemieszczają się z prędkością światła w kierunku baru i żadna siła nie jest w stanie ich powstrzymać. Jak to mówią – wyrzucam je drzwiami, włażą oknem 🙂  Jest w miocie jeden piesek – Quentin, który urodził się gdzieś pośrodku listy z wagą jak większość – 520 gram, jednak w pierwszej dobie ta waga bardzo spadła (o 30 g) i w następnym dniu jeszcze o kolejne 10 g, podczas gdy pozostałe już ostro ruszyły do przodu. Obserwacja tego maluszka wykazała nietypowe zachowanie – coś jakby choroba Parkinsona – tyle że nie drżą kończyny a całe ciało porusza się wahadłowo na lewo i prawo. Jakby zaburzenia równowagi … nie wiem. Lekarz medycyny konwencjonalnej powiedział, że w tym wieku nic nie mogę zrobić bo podanie sterydu przyniesie szczenięciu więcej szkody niż pożytku. Zwróciłam się więc o pomoc do mojego homeopaty – nakazał zakupić dwa leki i zacząć podawać od zaraz, im szybciej tym lepiej. Zaczęłam szukać po aptekach , okazało się że są dostępne … w Szczecinie. No i co z tego że do Szczecina mam prawie 170 km? Oporządziłam maluszki i karmiącą i w drogę. Obróciłam w niecałe 4 godziny i już o 17-stej Quentin dostał pierwszą dawkę obu leków. Teraz co 2 godziny trzeba to podanie powtarzać. Jestem pełna nadziei że to zadziała. To taki kochany słodziaczek…   Wczoraj natomiast (niedziela) wykorzystując ładną pogodę odbyła się sesja zdjęciowa rodzeństwa Q. Zdjęcia siedmiodniowych szczeniąt do obejrzenia w GALERII miotu.

A tutaj do obejrzenia TABELKA WAGI

10 kwiecień 2018

Szczęśliwi ci, którzy nie są Hodowcami. Tyle mogę powiedzieć dwa dni po przyjściu na świat szczeniąt ze skojarzenia Aqua & Jaguar. Nie żebym narzekała … skąd. Wszak poród trwający 14 godzin – od 22.00 w sobotę do 12 z minutami w niedzielę plus dwie kolejne nocki w stanie wiecznego czuwania i wstawania po kilka razy  kiedy z kojca szczeniąt dobywa się jakiś niepokojący odgłos, plus mała Philadelphia której trzeba doglądać bo ciekawska świata bryka po całym domu i obejściu plus jakieś tam domowe sprawy plus akurat teraz dostawa drzewa opałowego w ilości 20 metrów przestrzennych (dwie duże przyczepy), to przecież wszystko mały PIKUŚ! A potem listonosz, na widok ziewającej mnie o trzynastej w południe pyta zdziwiony, czy mnie obudził … Ale do rzeczy. Jak wspomniałam wcześniej szczenięta rodziły się przez 14 godzin. To chyba najdłuższy poród w mojej historii. Zapowiedź pojawiła się w sobotę rano kiedy zaczęła spadać temperatura. Spadała i spadała … aż osiągnęła wartość 36,7 i to był punkt zwrotny. Obawiałam się bardzo atonii macicy przy tak licznym miocie (RTG wykazało w 99 % jedenaście sztuk) bądź jakiegoś poplątania bądź sklinowania szczeniąt przy wyjściu … Tam było strasznie ciasno. Miałam przez chwilę pomysł żeby nie pozwolić jej rodzić naturalnie ale na chłodno jeszcze skonsultowałam to z moim prowadzącym suki ciężarne dr Dogońskim, który jako nie tylko lekarz ale i hodowca odradził mi cesarskie cięcie „na wszelki wypadek”. Polecił natomiast „zamontować” wenflon i podczas porodu bardzo pomagać dziewczynie podając odpowiednie płyny wzmacniające i wspomagające akcję porodową . Tak więc zrobiłam. Założenie wenflonu okazało się być rzeczą tak niedostępną na tej mojej wsi, że musiałam ściągać (dzięki bogu się udało) lekarza aż z Pniew (30 km ode mnie) żeby tego czynu dokonał. Aqua już nie była w stanie wejść do samochodu żeby pojechać ze mną ten wenflon założyć w gabinecie, bo tak przecież byłoby najprościej. Niestety (i stety) mam wysokie auto…  Gdybym u dr Maślaka w Pniewach nie uzyskała pomocy, w tej desperacji chyba założyłabym jej ten wenflon sama. W końcu widziałam to dziesiątki razy. No, ale udało się. Generalnie wszystkie szczenięta rodziły się prawidłowo bez komplikacji, czasem gdzieś na końcu rozerwał się pęcherz płodowy ale praktycznie zaraz za szczenięciem rodził się razem z łożyskiem. Łożyska oczywiście nie udało mi się ukraść ani jednego … U któregoś maluszka mamusia zdążyła odgryźć pępowinę zanim ją chwyciłam i przycięła za krótko … A jak na złość ten akurat krwawił 🙁 Ledwo było za co chwycić przy zaciskaniu klamerki. Ech te mamusie… No i dwa ostatnie jako że wędrowały z najdalszych rogów macicy były dość mocno zalane, ale i z tym sobie poradziliśmy 🙂

Najważniejsze jest to, że cała DWUNASTKA przecisnęła się przez te wrota do nowego świata i dziś – w dwa dni po porodzie wszyscy czują się dobrze. W pierwszej dobie u trójki wystąpił dość duży spadek masy ciała i jeden nie przybrał wcale, reszta pomalutku ruszyła do przodu. Te najbardziej „poszkodowane” w drugiej dobie miały specjalne względy i pilnowałam żeby praktycznie nie odchodziły od mleczarni, co pozwoliło im w następnej dobie nadrobić stracone „dekagramy” 🙂  Ze względu na tak liczny miot trzeba je przekładać, te nażarte odkładać pod lampę robiąc miejsce tym, które jeszcze nie jadły. Urodziło się sześć suczek w tym tylko jedna wilczasta oraz sześć piesków, z czego dwa są wilczaste. Reszta czarna 😀