Miot F (2)

Owczarek staroniemiecki

04.10.2020

To już chyba tradycją nazwę bo jak inaczej?

W dniu 28 września 2020 roku (poniedziałek) Philadelphia Czarne Wilki wydała na świat czterołapną drużynę piłkarską w barwach wilczastych 🙂 Siódemka chłopaków i cztery niewiasty w przedziale wagowym 400 – 560 gram. Cesarskie cięcie wykonał jak zawsze perfekcyjnie dr Tomasz Nowak w poznańskiej klinice My Pet. Philadelphia (w domu Fila) odnalazła się w roli matki rewelacyjnie, jej delikatność i wrażliwość jest wręcz zadziwiająca biorąc pod uwagę wielkość i masę 🙂 Ojcem szczeniąt jest Nestor Czarne Wilki. Połączenie tych dwóch osobowości : Fila – kochający cały świat chodzący ideał na 4 łapach i Nestor – inteligentny, pewny siebie indywidualista, może dać ciekawy efekt u szczeniąt.

Jak już wspomniałam mimo iż Fila jest maści czarnej, wszystkie maluszki są wilczaste. Odcienie tej wilczastości wyjdą za jakiś czas i wówczas okaże się które ma więcej brązu, rudego czy srebrnego. Musimy poczekać na pojawienie się podszerstka. Jedno jest pewne – wszystkie szczenięta będą miały ciemny płaszcz.

Poniżej krótka charakterystyka każdego z 11-stu maluszków wyrażona słowami Izy, u której maluszki będą dorastały 🙂

FINEASZ (jasno niebieska obroża) & FERB (szara obroża)
Bracia, jak z kreskówki: jeden duży i małomówny; drugi mniejszy i wygadany. Obydwaj inteligentni i sprytni. Nie pozwolą siostrom, aby przeszkodziły im w realizacji planów szybkiego dotarcia do stołówki lub wygodnego i ciepłego legowiska.

FINEASZ – FOTOGALERIA

FERB – FOTOGALERIA

FOREST (ciemno niebieska obroża)  FOTOGALERIA
Wielki (również rozmiarem) indywidualista i łakomczuch. Jeśli wszystkie maluszki śpią pod lampą – Foresta znajdziesz w chłodnym kącie. Jeśli wszystkie uciekają od ciepła – Forest grzeje się dokładnie pod lampą. Niby duży i powolny, ale na hasło „obiad” – odległość z drugiego końca kojca pokonuje w nanosekundę. Odkładasz go, żeby mniejszym zrobić miejsce w stołówce, obracasz się i patrzysz – a on znów przy tym samym (najlepszym) kraniku. Jak szybkobieżny, wręcz odrzutowy, czołg. Run, Forest, run!

FILADELFIA (jasno fioletowa obroża)   FOTOGALERIA
Nieodrodna córka swojej mamy – w końcu imię zobowiązuje. Duża, silna i świadoma swoich możliwości. Nie hałasuje niepotrzebnie – zamiast tracić czas na piski i jęki – zmierza prosto do celu. Ze stoickim spokojem zajmuje upatrzoną z góry pozycję w stołówce i nikt nie jest w stanie jej stamtąd wypchnąć. A potem wygodne miejsce na kocyku, żeby spokojnie i długo pospać.

FENRYS (ciemno zielona obroża)   FOTOGALERIA
Wzór wilka. Od początku wie, czego chce, dokąd i po co zmierza. Pierwszy z całej ferajny, zaraz po porodzie, napił się, bez prób, macania, kombinowania. Teraz też nie marnuje czasu, wylicza najszybszą i najkrótszą trasę, naje się i robi miejsce pozostałym. Nie musi o nic walczyć – wszystko mu łatwo i naturalnie przychodzi. Uwielbia masaże wzdłuż grzbietu i odwdzięcza się cudownym mruczeniem.

FRODO (jasno zielona obroża)  FOTOGALERIA
Najmniejszy – nie widać, ale słychać. Upomina się o jedzenie, o wymasowanie, o uwagę i czułości. Chętniej spędza czas przy pysku lub między przednimi łapami swojej mamy, niż przy kraniku z mlekiem. Jeśli chcesz go znaleźć w gromadce – szukaj przykrytego wszystkimi innymi. Na samym spodzie przecież najcieplej i najwięcej towarzyskich kontaktów. Delikatny, ale dzielny – czego nie wywalczy siłą, wynegocjuje dyskusją.

FANTAZJA (ciemno różowa obroża)  FOTOGALERIA
Od początku na zdrowej diecie – tylko naturalnej. Gumowym smoczkiem brzydzi się, a sztucznym mlekiem gardzi. Woli nie zjeść wcale, niż byle co. Do tego te pięknie zrobione pazurki u lewej łapki! I po co pełzać, jak można się kulać!

FERIANA (pomarańczowa obroża)   FOTOGALERIA
Mała, niepozorna, ale zawsze da sobie radę. Po co przepychać się z wszystkimi górą, jak można znaleźć miejscówkę od dołu, wygodnie położyć się na grzbiecie i jeść, jeść, jeść. Tam konkurencja nie dociera! A najedzona – zwiedza cały wielki świat, dokładnie badając noskiem wszystkie zakamarki kojca.

FERRARI (żółta obroża)  FOTOGALERIA
Dobra marka. Szybki, silny i niezawodny. Bezproblemowy. Nie piszczy i nie jęczy, ale potrafi już szczeknąć – na razie falsetem, ale będzie bas!

FIONA (czerwona obroża)  FOTOGALERIA
Jak na księżniczkę przystało, piękna, smukła i wymagająca. Nie będzie przepychać się przez tłum do baru mlecznego. Na pewno znajdzie się ktoś, kto pomoże i podetka prosto pod nosek. A i to nie wystarczy. Księżniczka szybko nudzi się w jednym miejscu i po paru łykach poszukuje nowego, być może atrakcyjniejszego miejsca. A jak się okaże, że wszystkie zajęte – no cóż – na pewno ktoś pomoże.

FELIX (brązowa obroża)  FOTOGALERIA
Prawdziwy chłopak: je, śpi, a we śnie przebiera łapami. Pewnie śnią mu się podróże i bieganie ze swoimi „człowiekami”. Na razie zbiera na te wyprawy siły – a ma ich już sporo!

Galeria zdjęć szczeniąt już funkcjonuje. Na razie rodzinnie – wszyscy razem plus duuużo zdjęć rodziców (specjalna sesja zdjęciowa, kiedy Fila była już dość wysoko w ciąży). Indywidualne galerie poszczególnych szczeniąt będę zakładać jak dzieci skończą dwa tygodnie. Miłego oglądania.

Link do galerii jest oczywiście na liście wszystkich miotów staroniemieckich ale dla ułatwienia zrobię go również tutaj 🙂

GALERIA MIOTU F(2)

06.10.2020

Szczenięta skończyły pierwszy tydzień. Fila – wzorowa matka w dzień dużo czasu spędza ze swoja Panią i Nestorem (tatusiem szczeniąt) kontrolując czas , kiedy należy upuścić zawartość baru mlecznego 🙂 Noc natomiast jest cała dla małych – jak w starych dobrych czasach, bar mleczny otwarty bez limitu 🙂 Szczenięta przybierają doskonale jak na taką ilość w miocie. Widać Pańcia dobrze karmi mamę. Poniżej krótka charakterystyka każdego z nich widziana oczami (i sercem) Izy:

Mistrzowie i wzory

FRODO
Mistrz wzbudzania zachwytów. Każdy, kto zajrzy – przez szybkę, przez szparę w drzwiach czy nawet spojrzy na zdjęcie, robi: „ojej!”. Ojej – jaki śliczny! Ojej – jaki malutki! Ojej – jak piszczy! Ojej – jaką ma łatkę! Aż zazdrość bierze!

FOREST
Mistrz ekstremalnych prędkości. Mimo swojej masy, przemieszcza się jak błyskawica. Nieważne, czy po płaskim kojcu, czy po kocyku, czy po gromadce rodzeństwa, czy wreszcie pod pięćdziesięcioma kilogramami swojej mamy. Zanim zobaczysz niebieską obrożę, już widać końcówkę ogonka.

FERRARI
Mistrz w…. robieniu malinek na rękach pańci. Ssanie w celu jedzenia jest przereklamowane. Czyż nie lepiej przyssać się do ręki? Wykorzystać tę wspaniałą umiejętność, która przecież wkrótce zniknie w celu wywołania okrzyków: „Przestań!”? Przecież każdy chce zostawić po sobie jakiś ślad.

FILADELFIA
Wzór opanowania i spokoju. Dorównuje wzrostem i siłą najsilniejszym braciom. Nie wybrzydza przy mlecznych kranikach – da radę wyssać mleko z każdego. Nie wybrzydza też, kiedy przychodzi jej kolej na butelkę. Trzeba, to trzeba. Pierwsza z całego rodzeństwa, która podnosi się wyraźnie na przednich łapach. Piękna, pewna siebie dziewczyna.

FIONA
Wzór dobrych manier i delikatności. Nie pcha się, nie mlaska i nie chrumka przy jedzeniu. Odepchnięta – nie protestuje. Grzecznie czeka, aż inni skończą i zrobią miejsce. Z wdzięcznością korzysta z pomocy, bo asertywność nie jest jej mocną stroną. I z tej wdzięczności zwija się w kłębuszek w dwóch dłoniach pańci, żeby spokojnie zasnąć. Aż się ciepło na sercu robi.

FANTAZJA
Wzór zdrowego stylu życia. Je często, ale mało i powoli. Preferuje składniki naturalne, podane w wielorazowym matczynym opakowaniu, o temperaturze dokładnie psiej mamy. Wszelkie gumy, plastikowe butelki czy konserwanty jej nie odpowiadają. Smukłe, sprawne ciałko wymaga dbania o siebie! Choć w jednym jest wyjątek: maminy ciepły język i dotyk ludzkiej dłoni cenione są równo i przyjmowane z rozkoszą.

FENRYS
Mistrz poszukiwania nowych rozwiązań. Jeśli wszystkie psiaki tłoczą się przy maminym brzuchu – Fenrys będzie próbował wcisnąć się od grzbietu. Jak się nie da – nie będzie nadkładał drogi, obchodząc mamę wokoło. Jest tak silny, że może wspiąć się na nią, a następnie skulać i miękko wylądować na swoim rodzeństwie. Może też warto wypróbować już inne metody wyciskania mleka, niż ssanie? Pierwsze próby przygryzania bokiem pyszczka – to właśnie Fenrys.

FELIX
Mistrz sprawdzania, skąd może polecieć mleko. Pańcia mówiła, że z zakręconego to i Salomon nie poleje (czy jakoś tak), ale co mogą wiedzieć ci ludzcy filozofowie. Trzeba spróbować: róg kocyka, ogonek brata, uszko siostry, a nawet pazur mamy. I jednak działa – przecież rosnę!

FINEASZ
Mistrz niezwracania na siebie uwagi. Mimo swojej masy (jest na razie drugi, zaraz po Foreście), nie widać go i nie słychać. Jest tak sprytny, że wie, że jeśli schowa się między przednie łapy mamy i przypnie do przedniego kraniku, to mało prawdopodobne, że zostanie odsunięty, żeby mniejszym zrobić miejsce. Przecież największe zamieszanie zawsze jest przy tylnych kranikach z mlekiem. Gdyby pańcia nie prowadziła szczegółowych zapisów, wcale nie załapałby się na butlę!

FERB
Mistrz poszukiwania komfortowej pozycji do spania. Głowa musi mieć oparcie: przednia łapa mamy, grzbiet Fineasza, przedramię pańci czy choćby (choć najmniej chętnie) zwinięty kocyk. W tedy można rozkosznie pomruczeć. Dobre jedzenie i wygodne spanie – czegóż można chcieć więcej teraz, kiedy i tak nie można wyjść z kojca i odkryć całego świata. Lepiej zbierać siły na później.

FERIANA
Wzór elokwencji. Dyskutuje, jak jest głodna, komentuje w czasie jedzenia, konwersuje przy masażu i wylizywaniu. Nawet przez sen prowadzi monolog (a może dialog z księciem ze snu?). Nawet cierpliwa zawsze mama Fila wczoraj zawarczała i trąciła nosem, żeby dziecię upomnieć. I to z dobrym skutkiem – Feriana potrafi być jednak cicho. Powiadają, że gadatliwe dziecię wyrasta na inteligentnego dorosłego. Czekamy zatem.

14.10.2020

Widziane oczami szczeniąt … 🙂

Dwutygodniowa historia prawdziwa.

Skończyłyśmy 2 tygodnie. Wypada podsumować ten miniony szmat czasu z naszej, szczenięcej perspektywy.
28 i 29 września 2020 – nasze pierwsze godziny
Świat zobaczyliśmy, a w zasadzie poczuliśmy, bo przecież oczy były zamknięte, w poniedziałek, 28.09.2020, późnym popołudniem. Mama potrzebowała pomocy przy wydaniu nas na świat – po prostu tak było bezpieczniej dla nas i dla Mamy. Człowieki z kliniki MyPet w Poznaniu wydobyli nas, wytarli, zważyli, oznaczyli wstążeczkami i włożyli do cieplutkiego inkubatora. Mieli co robić, bo nas dużo przecież jest.
Nasza Pańcia i Pan czekali w gabinecie. Kiedy zobaczyli inkubator z wspaniałą jedenastką, o mało nie zemdleli. We wcześniejszych badaniach widać było nas tylko osiem.
Potem pojawiła się nasza Mama – bardzo jeszcze śpiąca. Pańcia i pani z kliniki brały nas po kolei i przystawiały do Mamy, żebyśmy załapali parę pierwszych, ważnych kropel siary. Tylko Fenrys i Filadelfia natychmiast wiedziały, co robić. Od razu przyssały się i napiły zdrowo. Reszta z nas musiała się nauczyć – co złapać, jak zwinąć języczek, jak ssać i nie wypuszczać z pyszczka kranika. Forest nie chciał w ogóle pić. Pewnie dlatego, że był prawie największy i stwierdził, że nie musi. Również Frodo nie miał ochoty. Był z kolei najmniejszy i wyraźnie czekał, żeby mu pomóc.
Do domu pojechaliśmy późno w nocy. Mama obudziła się. Słysząc, jak piszczymy – zajęła się nami. Pańcia pomagała jej przez całą noc (i kilka następnych) – pilnowała, żeby każdy z nas miał swój czas przy maminych kranikach z mlekiem.
Pańcia i Pan najbardziej zajmowali się Forestem i Frodem. Masowali, chuchali, przekonywali do wypicia choć kropelki. I po całej dobie – udało się! Jak Forest i Frodo załapali, jakie to fajne, to do dziś są największymi łakomczuchami.
30 października – 5 listopada 2020
Rośniemy, jak na drożdżach. Codzienne ważenie, jedzenie, spanie – tak wygląda nasza doba. Pańcia dokarmia z butelki rotacyjnie trójkę z nas, bo Mama ma tylko osiem kraników. Poznajemy Pańcię po zapachu – obwąchujemy radośnie i szukamy smoczka. Tylko nasze siostry wybrzydzają (z wyjątkiem Filadelfii) – nie chcą pić z gumy. Ale Pańcia musi być sprawiedliwa – każdy ma swoją kolejkę.
Mama karmi nas często, wylizuje dokładnie, dba o naszą czystość i swoją. Jest ogromna, ma ciepłe futerko i duże łapy. Ale nie boimy się jej – bardzo uważa, żeby żadnego z nas nie nadepnąć, czy przygnieść. Potrafi długo stać na trzech łapach, zanim znajdzie miejsce na położenie czwartej.
Opracowała też technikę bezpiecznego kładzenia się do karmienia: wchodzi do kojca, liże nas i zachęca do przypełznięcia w jej stronę. A kiedy wszystkie jesteśmy już przy Mamie – wtedy ona szybko zmienia miejsce w kojcu, kładzie się i czeka na nas już z dostępnymi kranikami. To bardzo wesołe – taki ruch przed karmieniem.
Uczymy się szczekać – to niesamowite uczucie, kiedy z gardełka, zamiast pomruków i pisków wydobywa się prawdziwe szczekanie. Pewnie nam się to kiedyś przyda.
W weekend przyjechała córka Pańci. Było super. Nasza Mama ją bardzo lubi, więc była radosna i zrelaksowana. Nawet jej zmęczenie ustąpiło, kiedy pobawiły się razem na ogrodzie.
6 listopada 2020
Fenrys dziś wył. Pańcia przybiegła sprawdzić, co się dzieje, ale Fenrys po prostu trenował bycie wilkiem. Wył do lampy grzewczej, bo księżyc jest za daleko. Zaimponował nam!
7 listopada 2020
Dziś odkryliśmy, że te dwie łapki, które trzeba było ciągnąć za sobą przy pełzaniu, są jednak przydatne. Da się na nich stanąć, a nawet zrobić kilka chwiejnych kroków. Pierwszy stanął Felix, ale zaraz potem każdy spróbował. Od dziś świat przemierzamy na czterech łapach!
Pańcia mówi na nas „wilkory”. Kiedy bierze każdego z nas na kolana do karmienia – mówi o każdym, że jest najpiękniejszy. Mogłaby się w końcu zdecydować! Pańcia mówi też, że, jak będziemy duzi, to dostaniemy swoich człowieków i mamy się nimi zaopiekować – jak na wilkory przystało.
To brzmi majestatycznie
8 listopada 2020
No i przestało być majestatycznie: Pańcia nam dziś zrobiła awanturę, że jesteśmy „gówniaki”, i że nas wszystkie wsadzi do pralki. A to dlatego, że jak wstajemy na łapki, to kupkę robimy już na stojąco. A największa atrakcja jest wtedy, jak któreś z rodzeństwa jest pod spodem. Nasze siostry nie bawią się w tę zabawę – są zbyt eleganckie i czyste. Pomysł z pralką mógłby być świetny – to pewnie taka karuzela. Niestety, Pańcia zrezygnowała. W ogóle człowieki chyba często rezygnują ze swoich własnych dobrych pomysłów.
Ferrari zapraszał nas dziś do urządzenia wyścigów – Formuła 1 wokół kojca. Obszedł 2 razy kojec. Tylko Frodo dołączył na krótko – ale on ma łatwiej, bo jest malutki i taką lekką dupkę łatwo dźwigać. Reszta doszła do wniosku, że spanie jest ważniejsze. W końcu naszą misją jest zbieranie sił, żeby kiedyś oddać serce i łapy jakiemuś własnemu człowiekowi.
9 listopada 2020
Ferb otworzył oczy! Pańcia śmiała się, że spodziewała się pierwszego spojrzenia, pełnego miłości. A Ferb po prostu spojrzał z wyrzutem: „ja tu śpię, a ty sprzątasz kojec i mi przeszkadzasz”.
Pańcia w ogóle często u nas sprząta. Mama zresztą też. Pańcia wymienia pościele, podkłady, a Mama wylizuje wszystko do czysta. Obydwie lubią mieć czysto, a to nie jest łatwe przy całej jedenastce. Pańcia mówi, że ten, co wynalazł podkłady chłonące, powinien dostać „nobla”. Jeśli „nobel” jest michą dobrej karmy, to się z Pańcia zgadzamy. Chociaż, jeśli to był człowiek, to za michę ryżu powinien to zrobić.
10 listopada 2020
Sądny dzień! Pańcia obcięła 110 pazurków u naszych łapek. Jak ona to policzyła? Nie mamy pojęcia. Ale człowieki mają swoje sposoby na liczenie – jakaś tabliczka mnożenia, czy coś. Robiliśmy wszystko, żeby utrudnić – wierciliśmy się, obwąchiwaliśmy łapki i narzędzia, oblizywaliśmy rękę Pańci. Pańcia myślała, że jak się najemy, to będziemy leżeć spokojnie. Ale to takie ciekawe! Ponoć dobrze, że jeszcze nie słyszymy, bo Pańcia używała takich słów, jakich przyzwoity szczeniak nie powinien słyszeć. W końcu udało się. Może teraz nie będziemy drapać Mamy i Pańci, bo obydwie mają już ślady naszych pazurków.
Wszystkie już patrzymy na świat. Coraz bardziej też lubimy dotyk rąk ludzkich. To prawda, że ciepłego języka Mamy nic nie zastąpi, ale głaskanie i usypianie na kolanach jest też cudowne. Najbardziej lubią to Fineasz, Forest i Filadelfia. Aż pomrukują z rozkoszy. Fenrys i Ferrari wolą raczej pobawić się ręką Pańci – próbują już podgryzać. Coś nam się w pyszczkach twardego robi, więc sprawdzamy, co z tym da się zrobić.
11 listopada 2020
Przejechała druga córka Pańci. Ale było „ochów’ i ”achów”. Na Foresta powiedziała, że to jest „rarytas” i „ciacho”, bo ma taką piękną głowę i jest taki duży. Mamy nadzieję, że nie chce go zjeść!
Ferrari nie znosi być sam – nawet przez minutę. Jeśli Pańcia odkłada go na chwilę (np. przy sprzątaniu), tak wrzeszczy, że Pańcia mówi, że zabierze go interwencja z animalsów. Brzmi złowrogo. Dlatego Ferrari może być wkładany do kartonu tylko, jeśli już tam jest któreś z nas.
Nasze siostry pięknieją z godziny na godzinę. Fiona jest najciemniejsza i nie daje się sprowokować do rozrabiania. Feriana lubi się wspinać na pluszowe zabawki. Ma piękny pyszczek i smukłe ciałko. Bardzo szybko też rośnie. Fantazja nadal nie lubi mleka z butelki, ale można z nią negocjować. Lubi wtulać pyszczek pod pachę Pańci. Filadelfia nie ustępuje żadnemu z nas siłą i rozmiarem. Zazdroszczę człowiekowi, którym Fila będzie się opiekować: masywna budowa i łagodność swojej Mamy.
Ciekawe, kiedy zobaczymy tych swoich człowieków. A może będą też dzieci? Dzieci są fajne, bo szybko biegają i chce im się bawić. Dorośli mają jakiś problem, który nazywa się „pracą”. Czasami Pańcia z ciężkim westchnieniem odkłada nas do kojca i mówi, że musi iść „pracować”. To musi być jakiś koszmar, ta praca, skoro jest ważniejsza od szczeniaków.

12 listopada 2020
14 doba i ważenie. Nie do wiary, ale dwoje z nas prawie potroiło swoja wagę urodzeniową (Ferb i Fantazja). Najmniejszy jest Frodo, ale to nie przeszkadza być mu najbardziej ruchliwym. I jest też największym łakomczuchem. Jak się opije i Mama przy lizaniu przewróci go na grzbiet, to nie może przekulnąć się z powrotem!
Wszystkie wyglądamy wspaniale. Teraz czekamy na dzień, w którym zaczniemy słyszeć.

Waga dzieciaków w drugim tygodniu kształtuje się następująco: Fineasz 1450 gram,  Forest 1430 gram, Filadelfia 1340 gram, Fenrys 1390 gram, Ferb 1210 gram, Frodo 970 gram, Fantazja 1360 gram, Feriana 1190 gram, Ferrari 1360 gram, Fiona 1030 gram i Felix 1270 gram.

19.10.2020

Dziś (19.10.2020) miot F(2) kończy trzeci tydzień życia. Dużo zmieniło się w tym czasie. Maluchy widzą, słyszą, już nie tylko chcą jeść i spać, ale domagają się uwagi, głaskania, zabawy. Wszystkim pojawiły się już ząbki – na razie siekacze (tylko Forest ma już też kiełki).
Ale wydarzeniem tygodnia była nauka picia mleka z miseczki. Z tej okazji mamy mały quiz. Oczywiście odpowiedzi będą zaraz pod quizem, ale i tak życzymy dobrej zabawy. Odpowiedzi mogą się powtarzać.

1. Pierwsza próba podania maluchom mleka z miseczki miała miejsce w czwartek, 16.10.2020. Które trzy maluchy natychmiast załapały, o co chodzi i bez problemu zaczęły pić?
2. Królewny nie przychodzą do jedzenia, to jedzenie przychodzi do królewien. Która sunia wymaga podetkania miseczki pod nosek, żeby nie zamoczyć sobie bródki i nie musieć schylać się nadmiernie?
3. Picie mleka jest przereklamowane. Dużo ciekawsza jest ta duża micha Mamy. Który z naszej wilczej gromadki, jak na indywidualistę przystało, maszeruje pewnym krokiem w zupełnie inna stronę, niż przygotowane miseczki z mlekiem?
4. Dwaj bracia, silni, inteligentni, pewni siebie. Piją dużo i szybko. Jeden zasypia po tym ze stoickim spokojem, a drugi zabiera się za odciąganie rodzeństwa od innych misek – za ucho, za skórę na karku. Ot tak, dla zabawy i pokazania swojej siły. Przy czym odciągnięcie większości rodzeństwa nie stanowi dla tego siłacza żadnego problemu.
5. Z gracją maszeruje do miski, z elegancja wypija i natychmiast idzie prosto do Pańci po porcję należnych pieszczot. Bo nie samym mlekiem żyje wilczek.
6. Dwie siostry, które również bez porcji czułości nie uważają posiłku za spełniony?
7. Misja – wyprawa do Mordoru. Zanim napije się mleka, odbywa podróż po całym pomieszczeniu, komentując głośno wszystko, co znajduje na swojej drodze. A potem jest tak wybiegany i głodny, że pijąc łapczywie, pomaga sobie łapami, uszami i całym sobą, przez co jest najbardziej obklejonym szczeniaczkiem po posiłku.
8. Mleko na wszelki wypadek najpierw należy obszczekać. Ale radośnie. Potem można się napić i oczywiście – stanąć przy nodze Pańci, żeby wzięła na ręce. Rękawy Pańci świetnie spełniają rolę serwetki do wycierania pyska 
9. Cel – dobrze i dużo zjeść. Realizacja celu – chłonąć każdą możliwą częścią ciała: pić, siadać w miseczce, maczać ogon i łapki. Na szczęście nie jest to zmarnowane pożywienie – wilczek rośnie i jest coraz silniejszy i pewny siebie.

Odpowiedzi
1. Oczywiście pierwsze, które załapały to sunie: Feriana, Fantazja i Filadelfia. Feriana i Fantazja natychmiast zanurzyły pyszczki i z rozkoszą zaczęły pić. Filadelfia stosowała trochę inną technikę – najpierw spróbowała łapką, potem zamoczyła pyszczek i oblizywała się starannie. Ale za chwilę już piła. No i odwieczne pytanie – czy to dlatego suczki, że są inteligentniejsze i szybciej się uczą? Czy może pieski są inteligentniejsze i pozwalają się dłużej obsługiwać, bez zbędnego wysiłku .
2. Tak, zgadliście bezbłędnie – Fiona. Zawsze czysta i elegancka, teraz również nie zawodzi swoich fanów – miseczkę trzeba przytrzymać jej wyżej.
3. Fenrys – prawdziwy wilkor. Jakbym dała mu schaboszczaka, to by go już zjadł.
4. Tutaj również nic trudnego: Fineasz & Ferb. Obydwaj bardzo silni, pewni siebie, przy czym Fineasz uwielbia zapasy. Ferb woli uważną obserwację otoczenia.
5. Pieszczoch Ferrari. Pewnie zrezygnowałby z mleka, gdyby od tego miało zależeć, czy będzie głaskany.
6. Fantazja i Feriana. Nie spuszczają wzroku z człowieka, jeśli ktoś jest w pobliżu. Głaskanie pod bródką, za uszkami, po grzbiecie – wszystkie wersje mile widziane.
7. Frodo. Rośnie nam mały sportowiec. Najlżejszy, dlatego nie ma problemu z dźwiganiem dupki. Uwielbia poruszać się i zawsze robi wokół siebie zamieszanie.
8. Felix. Ładnie szczeka, nienachalnie, nie jazgocze. Jeść nie wypada w milczeniu, więc konwersacja przy miseczce jak najbardziej wskazana. I kolejny pieszczoch.
9. Forest. Jest tak silny, jak Fineasz, ale nie zaczepia rodzeństwa. Przynajmniej na razie.

Czekajcie na dalsze sprawozdania.
Pozdrawiamy serdecznie

PS. Są nareszcie indywidualne galerie każdego z jedenastu szczeniąt. Wystarczy cofnąć się na samą górę strony i kliknąć w FOTOGALERIĘ przy każdym z nich.

Miłego oglądania!

27.10.2020

Nasze skarby rozpoczęły piąty tydzień życia. Dzięki tej ferajnie odświeżyłam sobie polskie przysłowia i przypomniałam niektóre powiedzenia z mitologii.
Przede wszystkim zrozumiałam, czym naprawdę jest „pięta Achillesa”. Jeśli ktoś chce doświadczyć na własnej skórze (o – przepraszam – na własnej pięcie), zapraszam do nas. Najedzone bestyjki chcą się bawić, a nie spać, a dobrym sposobem zwrócenia na siebie uwagi jest wbicie ostrych ząbków w piętę. Specjalistą jest Fineasz, ale pozostałe mu w tym nie ustępują. Na szczęście niektóre psiaki wolą poszarpać kocyk lub pociągnąć wymownie za nogawkę, żeby upomnieć się o swoją porcję czułości. Fenrys i Forest – kochane chłopaki, silne i pewne siebie, ale też potrzebujące przytulasów. Obydwaj przypominają trochę bohatera „Zielonej mili” – wielkie, silne, o złotych sercach, które nikomu krzywdy by nie zrobiły.
Dotarło również do mnie, jak straszny był los Syzyfa. Próba włożenia Felixa do kojca jest właśnie syzyfową pracą: wkładasz go, obracasz się, żeby sięgnąć po następnego, a tam – znowu Felix. Ruchliwy i towarzyski – kojec to dla niego więzienie.
Phila (mama) na własnej skórze odczuwa przysłowie: „siła złego na jednego”. Tego się nie da opisać, to trzeba zobaczyć – jedenaście trzykilogramowych klopsów, które zawsze chcą być przy swojej mamie, nieważne, czy chciałaby się najeść, napić czy przespać. Jedenaście bestyjek zawsze podążających za Philą – jak ławica rybek. Chyba, że pomoże Pańcia i odpowiednio pozamyka i porozdziela, żeby zapewnić trochę odpoczynku umęczonej mamie. Szczeniaki zamknięte w kojcu, wyspane i wypoczęte – słodki widok do momentu aż nie zgłodnieją albo nie zaczną się nudzić. Otwarcie kojca, to otwarcie „puszki Pandory” – natychmiast przez małą bramkę z kojca wysypuje się jedenaście bestyjek, zwiastujących kłopoty i demolkę, ale też wiele radości i miłego zamieszania.
Wilczki mają „wilczy apetyt”. Szczególnie Frodo: wylizana swoja micha, sprawdzone resztki w innych michach, entuzjazm na widok cycuchów mamy – zawsze, nawet dwie minuty po wchłonięciu karmy z michy. I do tego jest najmniejszy i najszczuplejszy.
Mamy też i taką panienkę, która potrafi „zapaść się jak kamień w wodę”. Filadelfia, po najedzeniu się i odpowiedniej porcji zabawy, znika. Można ją znaleźć po długich poszukiwaniach śpiącą: pod szafą, za koszem na śmieci, za donicą z kwiatem. Potrafi nawet przykryć się poduszką, żeby mieć święty spokój i zbierać siły na kolejne harce.
A o kim mowa w przysłowiu: „cicha woda brzegi rwie”? Nasza księżniczka Fiona – smukła i delikatna – zaczepiana przez większych braci pokazuje (jak imienniczka ze Shreka), że potrafi: karate, judo, kick boxing oraz parę innych sztuk walki. Pokazuje też, że zwinność jest ważniejsza, niż masa, a hart ducha ważniejszy niż siła fizyczna.
„Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka” – to relacje Fineasza i Ferba. Fineasz to szef tego stada – zaczepia, pokazuje, kto jest najsilniejszy, tarmosi wszystkich bezlitośnie za uszy, karki i ogony. No, chyba, że trafi na Ferba. Ferb nie zaczepia sam, ale też i nie pozwoli sobie na bycie workiem treningowym. Wystarczy 15 sekund starcia, żeby Fineasz błagał przyduszony przez Ferba o odpuszczenie swoich grzeszków.
Z kolei Ferrari przekonał się już niejednokrotnie, dlaczego „ciekawość to pierwszy stopień do piekła”. Ferrari uwielbia bawić się i biegać. Jedzenie nie jest priorytetem – przecież zawsze ktoś dołoży do miski, więc nie ma co się pchać pierwszemu. Zamiast tego lepiej przebiec rączym kłusem lub dzikim galopem po okolicy i sprawdzić każdy kąt. Warto obszczekać nogę od szafy albo trytytkę przy kojcu – tak po prostu, z radością. No i dokładnie obejrzeć każdy kąt – dosłownie każdy. Nawet taki, który wydawał się niedostępny (nawet Pańci). Wciśnięcie się za kojec pod kaloryfer wywołało dziś rano spore zamieszanie – wołanie o pomoc i konieczność przesuwania całej konstrukcji. Ale było warto – przygoda to drugie imię Ferrari.
Fantazja to typ analityka. Zanim podejmie decyzję, obserwuje, żeby nie powiedzieć: „gapi się jak wół na malowane wrota”. Cały czas czuje się jej uważny wzrok na sobie. Ale dzięki temu ostatecznie podjęte decyzje są bardzo trafne – to Fantazja pierwsza zorientowała się, gdzie należy się ustawić, żeby dostać jeść jako pierwsza, gdzie usiąść po jedzeniu, żeby Pańcia szybko wzięła na ręce, z którym z braci należy trzymać sztamę (Forest i Ferrari to jej ulubione towarzystwo – silni, ale niezaczepni). To właśnie Fantazja pierwsza sprawdziła, co leży na szafce, bo obserwowała, że Pańcia odkłada tam różne przedmioty. To psiak – informatyk, który zbiera dane, przetwarza sobie znanym algorytmem i podejmuje decyzje na podstawie danych, a nie emocji.
Na koniec: „wisienka na torcie”. Feriana – najbardziej rozrywkowa panienka w tym towarzystwie: ciekawska, wesoła, odważna, rezolutna. „Dla chcącego nic trudnego”: dopchać się do miski Fineasza – nie ma problemu – przecież jest szybsza i zwinniejsza. Pobawić się z mamą Philą – oczywiście. Pierwsza Feriana zorientowała się, do czego służą pluszaki i jak fajnie jest podgryzać mamę i prowokować ją do zabawy. Przetaszczenie kocyka z jednego kąta pokoju do drugiego – nie ma problemu. Zaprzyjaźnienie się z każdym człowiekiem, który pojawia się w polu widzenia – wystarczy podbiec w podskokach i uruchomić ruch obrotowy ogonka – każdy się pochyli, żeby właśnie ją pogłaskać.

I tutaj kończę na dziś, bo: „licho nie śpi” i słychać, jak odzywa się z roszczeniami jedzenia i głaskania.

05.10.2020

Piąty tydzień minął, ale przy takiej ekipie nic nie staje się rutyną. Dopiero co przyzwyczaiły się do jedzenia z michy i zasypiania w kojcu, już okazuje się, że nie chcą spać, tylko poznawać świat i bawić się. I trzeba im świat pokazać – poszerzać przestrzeń, pokazywać nowe miejsca. Ale, żeby nie było tak słodko i różowo, to uczciwie trzeba dodać, że poszerzanie świata dla nich, dla mnie oznacza zbieranie kupek z większej powierzchni. Tak, tak – szczeniaki robią kupki. Mają też ostre ząbki i nie wahają się ich użyć. A ich głód nowych wrażeń jest przeogromny. Majstrują przy meblach i kojcu, trenują sztuki walki, słuchają muzyki i próbują śpiewać, choć nie przy wszystkim. Dziś rano puściłam im Perfect, to nagle zapadła cisza i jedenaście główek podniosło się, z uwagą wpatrując się w telefon. Ale kiedy kilka dni temu usłyszały flet, to zaczęły piszczeć – taki „protest song”, żeby już tego nie robić.
Coraz wyraźniej widać też indywidualne cechy każdego z nich. Muszę przyznać, że trafiliśmy z imionami. Często nowi właściciele nazywają psiaki swoimi wymarzonymi imionami. Ale warto pamiętać te pierwsze, bo tutaj działa „nomen omen”. Spróbuję trochę to przybliżyć. Imiona nadawaliśmy im po tygodniu – zaznaczały się już pierwsze różnice. Kolejność przypadkowa.
Ferrari.
Był najciemniejszy, bardzo zgrabny i najszybszy – pełzał wszędzie i chciał wszystko najwcześniej poznać. Przez tą szybkość właśnie skojarzył się nam z marką Ferrari. I tak pozostało. Nie tylko chodzi o najszybsze pokonywanie odległości, choć rzeczywiście – biega chętnie i szybko. Ferrari jest zawsze pierwszy, żeby coś nowego zobaczyć. Pierwszy wparował do pokoju po otwarciu drzwi od korytarza (pozostałe niepewnie tłoczyły się przy wyjściu). Pierwszy zaczął zaczepiać rodzeństwo i zachęcać do zabawy. Ciekawski, głodny świata i nowych wrażeń tak bardzo, że nie widać strachu czy zastanawiania się, czy jest jakieś zagrożenie. Przy tym pogodny i radosny – zabawa z Ferrari nie zamienia się w prawdziwą bitwę. Ma swoich ulubionych towarzyszy zabawy – Felixa i Ferianę.
Felix
Mam wrażenie, że ten psiak zawsze się uśmiecha. „Felix” po łacinie oznacza „szczęśliwy”. I taki jest Felix. Kiedy chce, to śpi (nawet, kiedy inni się bawią), kiedy chce, rozrabia. Potrafi zrobić sobie tor przeszkód z rodzeństwa i skakać przez nich radośnie, żeby za chwilę wcisnąć się pod moje nogi i zasnąć rozkosznie. Trochę jak kot – ma własne zdanie. Kiedy świetnie się bawi i wołam domowników, żeby zobaczyli – to Felix przestaje, obraca się tyłem do nas i pokazuje, gdzie ma popisy przed ludźmi – w otworku pod ogonkiem . Jest szczęśliwy, bo jest szczęśliwy, a nie dlatego, że ktoś akurat chce pooglądać jego szczęście. A ponieważ nie jest zaczepny, a psie zapasy są dla niego zabawą, a nie sztuką walki, to bawi się w takim towarzystwie, które również ceni bardziej rozrywkę niż konkurencję.
Fenrys
Imię z książek fantasy – to wilk: dostojny, godny, honorowy, silny i niezależny. I jest wilkiem, choć z tą dostojnością to może jeszcze nie teraz. Mimo, że nie jest największy – jest bardzo silny. Zaczepia rodzeństwo, bo chce potrenować. I nie ma odmowy. Jeśli brat czy siostra nie chcą się bawić i odwracają się – Fenrys chwyta za skórę lub za ogon i tak długo ciągnie, aż wybraniec jednak zacznie walczyć. Wtedy Fenrys pokazuje swoje zasady – jeśli wygrywa i przeciwnik sygnalizuje poddanie się – Fenrys natychmiast puszcza jęczącego przegranego (rzadko kiedy to Fenrys jest przegranym). Poza swoją wilczą naturą – uwielbia zmiany aranżacji pomieszczeń: przeciąga kocyki, maty i obrus w zupełnie nowe miejsca (nadmienię, że „obrus” to duże i ciężkie prześcieradło ortopedyczne, żeby nie przemakało). I kocha mojego syna – zawsze jest przy nim pierwszy, żeby dorwać się do brody, okularów, uszu, nosa. Bo, pomimo wilczego imienia, to jednak pies i ludzkie towarzystwo jest dla niego bardzo ważne.
Frodo
Hobbit, który wędruje do Mordoru, a po drodze musi znieść wiele przeciwności. To oddaje wszystko. Frodo jest najmniejszy, więc (cytuję moją córkę): „wszystkie szczeniaki, które chcą sobie poprawić samoocenę, atakują Froda”. I tutaj sprawdza się zasada, że „trening czyni mistrza” i „co nie zabije, to wzmocni”. Serce Froda jest ogromne, a dusza waleczna. Trenuje (z konieczności, bo jest zaczepiany) częściej, niż inni. Wypracował sobie zwinność i szybkość. Odkrył też, gdzie atakujący mają czułe miejsca – potrafi trafić ostrymi ząbkami prosto w koniuszek nosa, albo szarpnąć za ucho. I nie jęczy, tylko zawzięcie warczy – nawet przygnieciony do podłogi. Nie ukrywam, że przez to, że jest mniejszy i jest „gadułą”, rozpuściłam go trochę (i jeszcze trzy dziewczynki). Częściej bywa u mnie na kolanach, opowiada po swojemu, co mu się śniło i jak dzielnie walczył. Czasami się poskarży trochę, ale już coraz rzadziej. Jest bardzo energiczny, więc, zanim wygodnie położy się na kolanach, to mam oblizany nos, włosy i policzki (choć tego bardzo nie lubię – Frodo ma taryfę ulgową). I myślę, że razem ze swoim nowym człowiekiem wypełni misję i dojdzie do Mordoru, bo jest dzielny i uparty.
Fineasz i Ferb
Nie potrafię o nich myśleć osobno. Jeśli ktoś jeszcze nie zna kreskówki, która była inspiracją do nadania szczeniakom tych imion, to proponuję obejrzeć. Dwaj piekielni inteligentni bracia: jeden wygadany i rezolutny (Fineasz), drugi genialny i małomówny (Ferb). Tutaj też tak jest: bystre oczy, które czujnie obserwują otoczenie mają obydwa pieski. Przy czym Fineasz natychmiast rusza na rozpoznanie, a Ferb spokojnie czeka na rozwój sytuacji.
Fineasz jest największy i zaczepia – uwielbia udowadniać sobie, że jest najlepszy. Na początku to działało, ale teraz spotykają go niespodzianki, i to z najmniej spodziewanej strony (nie rozmiar się liczy, kochani, ale technika ). Ale Fineasz szybko się uczy – masa już nie wystarcza, to trzeba popracować nad innymi elementami. Jest też odważny i ciekawski – kuchnię zwiedził dokładnie i to właśnie przez niego muszę wiadro z resztkami organicznymi stawiać na lodówce.
Ferb nie zaczepia. Chętniej obserwuje rodzeństwo i kibicuje walkom. Czasami daje się poprosić o udział – wtedy walczy „fair” – do pierwszej prośby o zakończenie. Stosuje technikę zapaśniczą (nie gryzie, tylko przewraca na grzbiet i przytrzymuje albo łapami albo ząbkami za gardło). Czasami zostaje zaczepiony i zmuszony do walki – wtedy widać, że jest wkurzony – przygnieciony przeciwnik musi długo prosić o puszczenie.
Obydwa bardzo lubią pieszczoty, aczkolwiek preferują bardziej przyziemne, niż branie na kolana. Fineasz mocno podgryza pięty i udaje, że nie rozumie karcenia za to. Ferb jest delikatniejszy. Obydwa są wielkimi misiami, które uwielbiam głaskać ze względu na ich wspaniałe i miękkie futro.
Forest
Wbrew pozorom nie chodziło o bohatera filmu (Forresta), ale o las (stąd jedno „r”). Wilk powinien móc wybiegać się po lesie, a szczególnie duży wilk, który od początku wyglądał na jaśniejszego (a więc bardziej „wilczastego”). Jednak wpływ Forresta (tego z filmu) też zaznaczył się u naszego psiaka. Jest to indywidualista. Jeśli wszystkie szczeniaki bawią się – Forest idzie do kojca, żeby mieć święty spokój. Wtedy, kiedy wszystkie usypiają – Forest widzi dla siebie szansę na wyłączność człowieka. Uwielbia wszelki kontakt z człowiekiem. Jest ogromnym pieszczochem. Słowo „ogromny” jest tu kluczowe, bo jest, po Fineaszu, największy. Zastanawiam się, czy jako 35-kilogramowy dorosły pies też będzie pchał się na kolana. Nie jest z tych, co oblizują czy wiercą się na kolanach. Po prostu z rozkoszą rozkłada się w wygodnej pozycji, wtula się i cieszy ludzką obecnością. I autentycznie robi słodkie oczy, którym nie można się oprzeć. Jego dodatkowe hobby – prace remontowo-budowlane: majstrowanie przy trytytkach, którymi zmontowany jest kojec.
Filadelfia
Imię na cześć mamy (Philadelphii) dostała największa suczka. I znów trafione: Filadelfia ma budowę i charakter swojej mamy – masywna, silna, spokojna. Niczym nie ustępuje chłopakom w psich zapasach, wręcz sama zaczepia. W wielu czynnościach pomaga sobie łapkami – umie przytrzymać czy przyciągną do siebie miskę czy zabawkę. Chętnie zresztą łapkę podaje też nam – jak jej mama. I patrząc z jaką pasją potrafi szarpać zabawki, myślę, że będzie chętnie aportować, również podtrzymując tradycje rodzinne.
Fiona
Imię dokładnie dopasowane – nic dodać, nic ująć. Piękna, ciemna, z aksamitnym futerkiem – po prostu księżniczka. A jak trzeba – ogrzyca. Mimo tego, że jest mała (mniejszy jest tylko Frodo), to ma do perfekcji opanowane warczenie i szczerzenie kiełków. Mogłaby grać w horrorach. Pasja, jaką wkłada w bitwy, jest imponująca. Raz na wozie, raz pod wozem, ale zawsze z wielkimi emocjami. Po czym, jak na księżniczkę przystało, wstaje, otrzepuje się i przychodzi ze słodkim wyrazem pyszczka po pogłaskanie. I też należy do tej grupki, którą rozpieszczam na kolanach.
Fantazja
Inspiracją dla imienia były jej białe pazurki u jednej łapki. Taka fantazyjna odmiana. Ale Fantazja ma swój fantastyczny świat w swojej głowie. Obserwatorka i analityczka, o czym już wcześniej pisałam, co nie przeszkadza jej być radosną, wesołą i aktywną psiną. Lubi muzykę, w ogóle lubi kontakt głosowy – wystarczy zacząć mówić, żeby nie spuściła wzroku z twarzy. Ma niesamowicie wyraziste oczy i potrafi być cierpliwa. Kiedy po jedzeniu rodzeństwo kłębi się wokół moich nóg, żeby być pogłaskani, Fantazja siada pół metra dalej i patrzy intensywnie w moje oczy (w tym czasie Forest śpi pod szafką i czeka, aż hałastra się zmęczy). Fantazja patrzy i patrzy – i nie da się tego zignorować. Stąd również należy do tych, które częściej mają miejscówkę na moich kolanach.
Feriana
Tutaj imię było na pamiątkę imienia konia, na którym uczyłam się jeździć (spadłam zresztą z niej i to tak, że miałam operację rekonstrukcji ścięgna i ponad pół roku rehabilitacji, ale to była moja wina, a nie konia). Piękne, szlachetne i dobre stworzenie. Tak jak, nasza suczka. Bardzo aktywna i ciekawska, ale zupełnie niezaczepna. Razem z Felixem i Ferrari potrafią bawić się bez gryzienia – przepychając się łapkami i poszczekując radośnie. Lekki ruch i gracja, bo nie należy do tych największych. I charakterystyczny błysk w oku – iskierki radości, kiedy tylko jest jakieś ludzkie towarzystwo, które chce włączyć się w zabawę. Feriana uwielbia zabawy ze swoją mamą. Phila wszystkie zachęca do zabawy, a Feriana chętnie odpowiada na te zaczepki. Wspaniale obserwuje się te „zmagania” wielkiej paszczy Phili z małą Ferianą, która mogłaby zostać połknięta na raz, gdyby tylko Phila miała taki zamiar.

Zdjęcia na piąty tydzień są w albumach dzięki uprzejmości kogoś z rodziny Izy. Cała ekipa brała udział w tym przedsięwzięciu. Zapraszam do oglądania.

12.11.2020

Rozpoczęliśmy 6 tydzień życia

Tydzień upłynął nam na poznawaniu wielkiego świata. Człowieki mają takie tajemnicze urządzenia do przechodzenia przez ściany. Nazywają je drzwiami. Myśleliśmy, że drzwi do naszej „bawialni”, to koniec świata i za nimi nic już nie ma. Sprawdzaliśmy je czasem łapkami, bo Pańcia się w nich pojawiała i znikała, ale nie dało się ich ruszyć. I pewnego dnia Pańcia otworzyła owe drzwi i nie zamknęła ich zaraz za sobą. Przed nami pojawiła się długa przestrzeń, na końcu której widać było naszych człowieków – domowników. Wołali i cmokali na nas, ale tylko Ferrari ruszył biegiem w ich stronę. Ferrari jest ryzykantem – przecież to długie i ciemne (Pańcia mówi na to „korytarz”) mogło go pochłonąć. Pozostała dziesiątka zachowała się rozsądnie i dokładnie przemyślała sytuację. Wszyscy siedzieliśmy, patrząc uważnie w stronę wołających nas człowieków, tylko Ferb położył się spokojnie, twierdząc, że „co ma być, to będzie”. Z ciekawością obserwowaliśmy koniec owego korytarza (teraz już wiemy, że to „pokój”) i analizowaliśmy ryzyko versus korzyści. Frodo i Fenrys zdecydowali, że przeważają korzyści – możliwość wylizania i poobgryzania naszych człowieków. Wyglądało na to, że Ferrari przeżył i ma się dobrze. Również Fenrys i Frodo przebyli straszny korytarz bez zakłóceń. Ruszyliśmy więc i my – teraz całym tłumem. W pokoju było super! Człowieki leżały na podłodze i można było łazić po nich, lizać i ciągnąć za ubrania. Odkryliśmy nowe, duże kapcie Pana i od razu wynieśliśmy je pod stół, żeby je dokładnie obejrzeć. Tylko Pańcia biegała z papierem i lamentowała nad jakimś „dywanem” czy coś takiego, zbierając nasze kupki i wycierając mokre plamy.
Potem zrobiliśmy dokładny rekonesans i odkryliśmy kuchnię! Tam to są dopiero atrakcje: wiadro z resztkami organicznymi (nie wiemy dokładnie co to oznacza, ale pachnie jedwabiście, a Pańcia w panice wyrwała je nam sprzed nosków i ustawiła gdzieś wysoko, w niedostępnym miejscu), miotła, którą udało nam się wyszarpać zza lodówki, ścierka, wisząca na kaloryferze, którą od razu ściągnęliśmy, metalowe nogi od krzeseł do podgryzania, dwie kocie miski (szkoda, że puste) i mnóstwo kącików do obwąchania.
Po takim dniu pełnym wrażeń, przespaliśmy całą noc.
W kolejnych dniach było coraz łatwiej i czuliśmy się coraz bezpieczniej. Wiecie, dlaczego w pokoju stoi okrągły stół? Bo świetnie się biega wokół niego pełnym pędem jeden za drugim. Jak się jeden zatrzyma, to reszta wpada na niego i kula się we wszystkie strony. A kulać się nam jest łatwo, bo nasze krągłe kształty są idelane do tego typu ruchu. Ponoć jesteśmy „puszyści”. Niektórzy z nas, jak się rozpędzą, to potrafią łupnąć głową w nogę od stołu, w krzesło czy w orbitrek. Człowieki mają w pokojach mnóstwo niepotrzebnych przedmiotów, które przeszkadzają w bieganiu. Choć, z drugiej strony, fajnie jest popróbować wbijania ząbków w te wszystkie twarde i miękkie przedmioty. To zupełnie nowe doznania: taki dywan, kapcie, kaloryfer, kwietnik (kwiaty też powędrowały wyżej, bo ponoć mogą nam zaszkodzić) – wszystko smakuje i pachnie inaczej.
A potem Pańcia wymyśliła, że będzie nas zabierać indywidualnie do kuchni i pokoju, żebyśmy „przyzwyczajały się być bez rodzeństwa”. Cóż to za pomysły – przecież zawsze będziemy razem w stadzie… chyba?
No i tutaj okazało się, że są niespodzianki – jesteśmy inni razem, a zupełnie inni, kiedy nie ma wsparcia w stadzie.
Frodo dostał tytuł „Tuptusia Niuchacza”. Jak tylko wszedł do pokoju, to ruszył na zwiedzanie z nosem przy ziemi. Słychać było tylko szybkie „tup, tup, tup” i głośne „niuch, niuch, niuch”. Frodo poznaje świat noskiem i wyraźnie to widać. A jak wszystko obwącha, to idzie do Pańci po pogłaskanie.
Fineasz – szef i bohater w stadzie, jak został po raz pierwszy sam w ciemnym korytarzu – popłakał się! Na szczęście Pańcia go pogłaskała, pogadała i uspokoiła. Dopiero wtedy Fineasz ostrożnie i powoli, krok za krokiem, obszedł pomieszczenie. A kiedy poczuł się pewniej, obszczekał pranie wiszące na kaloryferze (spodnie wyglądały jak człowiek, tylko taki niewypełniony ciałem).
Fenrys z kolei wszedł pewnym krokiem i owo pranie po prostu zdjął z kaloryfera. Kolejne szmatki do zabawy. Nic dodać, nic ująć – więcej o Fenrysie pisać nie trzeba.
Filadelfia nie panikowała, ale też nie ryzykowała. Centymetr po centymetrze przesuwała się naprzód, sprawdzając przestrzeń wzrokiem i noskiem jednocześnie. Zauważyła akwarium i zatrzymała się nieco dłużej przy nim (żadna inna psina nie zwróciła na nie uwagi), potem obejrzała reklamę w tv oraz sprawdziła, czy pod szafkami nie jest zbyt brudno. Następnie zabrała się za wyrywanie wystających kłaków z dywanu (dywan ów składa się wyłącznie z wystających kłaków).
Feriana i Fantazja zachowały się dokładnie, jak siostry: obeszły szybko kuchnię, nie poszły do pokoju, a po nanosekundzie stanęły pod drzwiami do swojego pomieszczenia, patrząc wymownie na Pańcię. Ich wzrok wyraźnie mówił: „może tu jest fajnie, ale tam czeka towarzystwo do zabawy”.
Fiona zażądała towarzystwa człowieka, wzięcia na ręce i obniesienia po pokoju. W końcu jest księżniczką! Ale zaraz potem w radosnych podskokach pokonała już samodzielnie całą trasę.
Ferb wszedł zupełnie pewnie, położył się na środku pokoju w najlepszym punkcie obserwacyjnym i rozpoczął uważny przegląd sytuacji, używając wzroku i słuchu. Każdy dźwięk powodował obracanie lub przekrzywianie głowy i uważne przyglądanie się. Po dokonaniu analizy, Ferb wybrał wygodne miejsce pod sofą, położył głowę na kapciach Pana i usnął spokojnie.
Ferrari zwiedził już pokój wcześniej, bo nie bał się przy grupowej próbie. Zatem przy samodzielnej wizycie „sięgał po towar z wyższej półki” – po prostu sprawdzał, co jest na sofie, na pufach czy na orbitreku. Na końcu wspiął się na Pańci nogi, żeby wziąć go na kolana i dać się polizać.
Felix obiegł galopem stół, po czym wybiegł na korytarz, przejechał się na brzuszku po śliskich kafelkach, wjechał do kuchni, zerwał się na nogi, ukradł ścierkę i zaczął z nią walczyć. Tutaj chyba też nie trzeba więcej pisać.
Forest zwiedził całość, ale przy nodze u Pańci. Chyba będzie szybko umiał chodzić ładnie razem z człowiekiem. Po spokojnym spacerku zdecydował się na samodzielne pobieganie po pokoju i próbę skonsumowania kapci Pana. Próba spełzła na niczym, ponieważ Pan postanowił sobie pójść i, nie wiedzieć dlaczego, potrzebował do tego swoich kapci.

Kolejna porcja informacji już wkrótce (o ile szczeniaki nie zjedzą laptopa, długopisów, kartek i mnie).

18.11.2020

Minął kolejny tydzień pełen wrażeń i nowości: psie spa z czesaniem i obcinaniem pazurów, dzikie harce na ogrodzie, specjalnie przygotowana piaskownica do rycia i kopania (nie mają dużego zacięcia na razie do tej, zwykle nielubianej przez właścicieli psów, czynności), nowe smaki do popróbowania. Psiaki rosną, chłoną nowości, zmieniają się, dorastają. Dajemy im tyle, ile jest to możliwe: opiekę, najlepszą karmę, gotowane jedzenie (nawet mężowi nie daję takiej drogiej wołowiny), okazję poznawania otoczenia ludzkiego (hałasy kuchenne, odgłosy sprzątania, dźwięk silnika, muzyka, kanapy i fotele, itd.), plac zabaw (duży ogród), towarzystwo zwierząt (czuła opieka mamy, ostrożne zabawy z tatą, kontakt z kotami, a nawet akwarium), towarzystwo ludzi (codzienne tarmoszenie przez wszystkich domowników). To, czego nie byliśmy w stanie im zapewnić, to samotność. Zawsze miały towarzystwo swojego stada lub nasze.

Nadchodzi czas rozstania. Pewnie w nowych domach czekają już niecierpliwie nowi ludzie. Mają przygotowane kocyki, zabawki, miski, miejsce. Może nadadzą im inne, wymarzone przez siebie wcześniej, imiona. Może też będą przez chwilę zaskoczeni, że psiak ma bardziej łobuzerski pyszczek czy bardziej błyszczące oczka, niż widać było na zdjęciu.

Dla psiaków będzie to zupełnie nowe przeżycie: inne otoczenie, brak rodzeństwa, mamy, znajomych zapachów i dźwięków.  Dlatego całym psim serduchem pokochają tych, co pomogą im odnaleźć się w nowym świecie. Po rodzicach mają potencjał fizyczny i intelektualny (i Phila i Nestor to wspaniałe, mądre psy, które odgadują wręcz nasze intencje). Szczeniaki są teraz w takim momencie, że można ulepić z nich wszystko (tak, jak artysta z dobrej modeliny), tylko trzeba dać im swój czas, pokazać swoje wymagania i wyrozumiale prowadzić przez ludzki świat w psi sposób.

A ja? No, cóż. Wyśpię się i posprzątam porządnie. Zamówię karcher do dywanu i tapicera do pogryzionej pufy. Nikt już nie będzie się śmiał, że biegam ze ścierkami i jestem mistrzem w zbieraniu kupek. „Gówna szefowa” – taki tytuł przysługiwał mi przez ostatnie tygodnie. Przestanę wszędzie liczyć do jedenastu i szukać wzrokiem uciekinierów w ogrodzie. Po gromadce rozbójników pozostanie mi jedenaście miseczek, pogryzione buty i wycieraczki, wytarte kocyki, ślady zębów na meblach, a nawet na rękach. I pusty, cichy dom. Pozostaną też zdjęcia i nadzieja, że nowi ludzie odezwą się czasem i dadzą znać, jak radzą sobie w życiu psiaki. Pozostanie też w mojej pamięci cała jedenastka – wszystkie tak podobne do siebie, a każdy z nich tak różny od pozostałych.

Na koniec kilka słów o każdym z nich – tym razem alfabetycznie (tak sprawiedliwie). Każde z nich spędziło na moich rękach czy kolanach mnóstwo czasu – od dokarmiania z butelki, aż po zabawy w tarmoszenie i podgryzanie (znaczy – psiaki podgryzały, nie ja). Za każdym będę naprawdę tęsknić. Myślę, że moje dzieci również będą przeżywać rozstanie, bo tarzali się z nimi na podłodze, ganiali po ogrodzie, pilnowali, żeby każdy psiak jadł ze swojej michy i żeby żaden nie odszedł od posiłku głodny.

Zatem:

FANTAZJA – czasami radosna, jak wiosna, a czasami zdystansowana, jak szaruga jesienna. October & April w jednym. Nienachalna, ale zawsze dyskretnie obecna blisko moich nóg, gotowa do zabawy czy chociażby pogłaskania. Odważna, ale nie ryzykantka. Gdybym mogła zostawić sobie kolejnego psa, to byłaby to Fantazja. Nie byłam w stanie zignorować jej uważnego spojrzenia, wyróżniającego się spośród pozostałych jedenastu pyszczków. Wzrokiem mówiła: „jestem tutaj, jak już będziesz miała chwilkę wolną, nie zapomnij o mnie”. Nie zapomnę, Moja Ulubiona, nie zapomnę!

FELIX – piękny pyszczek, który mógłby być wzorem dla pluszowych zabawek. Ale bynajmniej – nie pluszowy charakter. Zmienny jak kot – czasami myślałam, że ktoś pozamieniał obróżki: raz spokojny, jak Ferb, innym razem podskakujący, jak Fantazja, potem węszący, jak Frodo. Bywał jednocześnie pod nogami, z tyłu i z boku. Gdzie się nie nachylić – tam Felix próbujący złapać za nos, albo Felix śpiący w zupełnie dziwnym miejscu, albo Felix zjadający frędzelki od kocyka, albo Felix wylewający wodę z miski. Wcale się nie zdziwię, jeśli wszystkie już wyjadą ode mnie, ja zamknę drzwi, odwrócę się – a tam będzie Felix. Powodzenia, Wszędobylski Misiu!

FENRYS – żywe srebro, ruchliwy i radosny. Ujął mnie pięknym szczekaniem. Szczeka sobie na wszystko  – bo się cieszy, bo chce pogadać, bo go rozpiera energia. Szczeka, ale nie jazgocze – to przyjemna pogawędka. Specjalista od zdejmowania…okularów mojemu synowi. Spanie według Fenrysa jest przereklamowane. Szkoda na nie czasu. Lepiej pobiegać za człowiekiem pełnym pędem. Oj, łuuups, czasami nawet trafić głową w otwarte drzwi od kojca. To Fenrys udowodnił, że nawet grube sznurowadła w roboczych butach można przegryźć małymi, mlecznymi ząbkami. Wystarczy pasja. Ta pasja w futrzastym ruchliwym ciałku pozostanie najbardziej w mojej pamięci.

FERB – od razu dorosły, od urodzenia stoik. Umie słuchać i obserwować. Na tyle wdzięczny słuchacz, że uwielbialiśmy mu śpiewać – wielkie oczy, misiowaty pyszczek, przekrzywiający się w jedną i w drugą stronę, żeby lepiej słyszeć – ten obraz pozostanie w moim sercu. Ale jeśli myślicie, że to anioł, to tak nie jest. Pewny siebie i silny – dlatego nic nikomu nie musi udowadniać, ale bawić się lubi. Doskonale wykorzystuje swoje atuty – w zabawie nie szarpie się, nie szczeka, nie gryzie – tylko statycznie wykorzystuje swoją masę. Jest mistrzem w przygniataniu, przytrzymywaniu i kładzeniu się na przeciwniku. Kocyka nikomu nie wyszarpuje – po prostu chwyta go zębami i trzyma od niechcenia – i tak nikt mu go nie wyrwie. Rozumny i pojętny – jeśli wyraźnie dawaliśmy mu do zrozumienia, że czegoś nie wolno, to nie upierał się (choć czasami podyskutował trochę werbalnie i wyglądał na obrażonego). No i zachowanie, którego najbardziej mu zazdroszczę – jak chce spać, to idzie spać i nic i nikt mu w tym nie przeszkodzi.

FERIANA – pyszczek z pięknymi pasemkami – taki balejaż. Kochająca cały świat, ruchliwa i radosna, zawsze pragnąca towarzystwa ludzkiego czy psiego, zawsze biegnąca tam, gdzie słychać ludzki głos. Wspinałaś się po moich nogach, żeby dostać się na kolana. Wsadzałaś pyszczek pod pachę i cieszyłyśmy się nawzajem swoja obecnością. Podskakiwałaś radośnie, żeby chwycić moje włosy. Szarpanie bolało, ale zabawa była przednia. A Twój ogonek wyczyniał takie ewolucje, że dziwiłam się, że nie odlatujesz, jak helikopter. Będzie mi brakowało tej małej, zgrabnej główki do pogłaskania.

FERRARI – najciemniejszy z wyrazistą mimiką. Jak kot ze „Shreka” potrafił robić maślane oczka, a jak dostał, czego chciał – w oczkach pojawiały się iskierki i zaczynała się zabawa w wyścigi, w skoki przez przeszkody, w szarpanie za rękawy i nogawki. Najbardziej też z wszystkich pragnął towarzystwa ludzi, a nie tylko rodzeństwa – tak potrafił się drzeć, że zawsze uległam i szłam się bawić. Aż w końcu rodzinka nakrzyczała na mnie, że to niewychowawcze, i że go rozpuszczam. Ale najbardziej zapamiętam Ciebie, Ferrari, z aportowania. Wszystkie psiaki ganiały za rzuconą zabawką, ale tylko Ty rozumiałeś, że trzeba ją przynieść z powrotem, żeby zabawa trwała dalej. To po mamie Philadelphii. Bądź zdrów, Eleganciku!

FILADELFIA – wspaniały psiak, z wszystkimi przymiotami, o jakich może marzyć człowiek dla swojego psiego towarzysza: odważna, pewna siebie, szczęśliwa (co u wszystkich dzieci, także psich, oznacza, że zwykle nie bywa czysta). Zawsze obecna tam, gdzie coś się dzieje – hałas, bijatyka braci, sprzątanie domu – Filadelfia biegnie sprawdzić i przyłączyć się do atrakcji. W niczym nie ustępuje większym od siebie braciom (z suczek ona był największa) – technika nieważna (zapasy, gryzienie, szarpanie za futro) – Filadelfia jest w samym środku awantury. Raz na wozie, raz pod wozem, ale porażki jej nie zrażają i bierze udział w kolejnych rundach. A potem podbiega do któregoś z nas, podskakuje radośnie i upomina się o głaskanie. I coś, co ma po swojej mamie Philadelphii – podawanie łapek i używanie łapek do zaczepek, ale także do próśb o pieszczoty. Powodzenia, Filadelfio, słodka dziewczynko!

FINEASZ – futrzasty niedźwiadek – zawadiaka. Duży – najpierw pokazywał wszystkim, jak bardzo jest silny, a z czasem nabrał pokory i nauczył się, że zabawa i współpraca daje więcej, niż udowadnianie „czyje na wierzchu”. Prawdziwy psi pies – do tańca i do różańca. Można z nim poprzeciągać szmatkę, można mu rzucić zabawkę, żeby za nią pobiegł (jeszcze nie przynosi), można po prostu przytulić się do futra (uważając jednakowoż na ostre ząbki). I już posiadł umiejętność sygnalizowania różnych „zagrożeń” czy  „dziwnych” sytuacji: pięknie szczeka, gdy się coś dzieje. Kiedy ktoś nagle wejdzie do pomieszczenia,  w którym śpią pieski, albo na podwórko wjedzie samochód, albo ulicą przejedzie ciężarówka – Fineasz natychmiast reaguje poderwaniem się i krótkim szczeknięciem. A głos ma imponujący – to nie jest szczenięcy pisk czy jazgot, tylko wymowny, niski szczek. I to nie jest szczekanie ze strachu czy dla zabawy, tylko wyraźna informacja dla „stada” (też ludzkiego), że mają sprawdzić, co jest grane. Fineaszu – życzę Ci człowieka, który doceni Twoją siłę, twoje puszyste futro, ogromne łapy niedźwiedzia i wielkie psie serce.

FIONA – najciemniejsza z suczek, zawsze z nienagannym makijażem (ciemne kreski w kącikach oczu). I nieprzewidywalna, jak prawdziwa księżniczka. Nie wiem, czy bardziej zapamiętam ją, kiedy ze słodkim pyszczkiem leży u mnie na kolanach, delikatnie podgryzając mi rękę, czy jak z dzikim warkotem pokonuje jednocześnie Fineasza i Fenrysa, pokazując w ciemnej paszczy śnieżnobiałe kły, jak w najgorszych koszmarach o wilkach. A może zapamiętam ją, jak wbija ząbki w moją piętę? I tak ze trzydzieści razy, pomimo karcenia? Bo i wdzięk i upór razem w tym małym ciałku jest. To nie jest psiak, wobec którego można pozostać obojętnym. Najczęściej wypowiadane słowa i dźwięki przy Fionie? „Jaka ty jesteś ładna”! „Ała, ty mendo!”. Fiono – trzymaj dalej fason i pielęgnuj swoją niezłomność i babski charakterek.

FOREST – najjaśniejszy z miotu, już wygląda jak wilk. Duży, mądry chłopak, delikatny w zabawie i z ludźmi i z rodzeństwem (choć czasami się zapomni i mocniej podgryzie). Od samego początku lubił spędzać czas po karmieniu pod moimi nogami, czekając na swoją kolejkę do głaskania. Bardzo chętnie ładuje się na kolana i leży spokojnie (pozostałe chłopaki z miotu wolą zabawy przyziemne). W stadzie to on rozstrzyga spory. Jeśli jakieś bójki idą w złym kierunku i słychać piszczenie, to Forest podchodzi i rozdziela delikwentów – w sekundę, bo ma poważanie w gromadce. Nie wystarcza mu towarzystwo innych psiaków – rozgląda się za nami i wyraźnie cieszy, kiedy możemy poświęcić mu czas. Ale nie upomina się o zainteresowanie w sposób namolny – nie woła, nie podskakuje, nie hałasuje. Siedzi i patrzy z dostojeństwem, jak ktoś, kto dobrze rozumie, że wszystko ma swój czas i miejsce. W sercu pozostanie u mnie jako piękny  pies o rozumnym spojrzeniu i godności wilkora.

FRODO – najmniejszy z miotu, wychuchany na rękach, bo wydawało mi się, że jest bardzo mały i trzeba mu pomóc. Teraz już wiem, że był najmniejszy w porównaniu do reszty tego miotu, a nie po prostu „malutki”. Przeszedł metamorfozę od podgryzanego przez wszystkich braciszka, do dzielnego małego rycerza, który w tym tygodniu dostał brawa za pokonanie Fineasza. Nawet kotom nie odpuszcza. Wszystko co robi, robi całym sobą. Zawsze go słychać: nieustające tuptanie, głośne węszenie, poszczekiwanie, a przed snem – pojękiwanie, bo (jak niektóre niemowlęta) żal mu, że jest zmęczony i musi zasnąć, a tu jeszcze tyle kątów nierozpoznanych. Całym sobą również je – mam wrażenie, że połknie michę w całości. Całym sobą kocha – na rękach nie usiedzi spokojnie, ale wiercąc się, jak wiatraczek, podskakuje, oblizuje, chwyta za uszy – chce być bliżej, jeszcze bliżej, jeszcze bliżej (choć już się nie da). Nawet zakrętów nie robi normalnie, tylko w błyskawicznym tempie 360 stopni zwrot na zadzie. Frodo – Ciebie zapamiętam najbardziej, jako maleństwo na moich rękach oraz pogromcę kotów. Rośnij zdrowo i rób się coraz bardziej podobny do Nestora.