07 czerwca 2018
Jesteśmy po przeglądzie miotu, który odbył się w dniu 5 czerwca. Droga do Poznania była … ciężka :/ ponieważ panna Riviera demonstrowała jak należy wychodzić z kojca przeznaczonego dla szczeniąt. Dwukrotnie znajdowałam ją w różnych dziwnych miejscach w samochodzie, w których być nie powinna – raz na nadkolu (powyżej kennela w którym siedzą dzieci), a drugi raz, jak zatrzymałam się na stacji , przelazła między kennel a tylną klapę bagażnika. Wrrr… Vocal też ma niezły, ale po ponad pół godzinnym wysłuchiwaniu arii w jej wykonaniu, moje zwoje nerwowo zostały przeciążone i musiałam dziecku wytłumaczyć co myślę na ten temat 🙂 Reszta drogi do Poznania oraz droga powrotna przebiegały już w ciszy i spokoju. Nie, nie zawiązałam jej pyska taśmą klejącą anie nie zamordowałam chociaż miałam wielką ochotę 😉 Panienka jest cała i zdrowa i ma się świetnie 🙂 Przegląd przebiegał bez problemów, wszystkie maluszki zostały zaszczepione i zachipowane. Z uwag – Rhodan dzień po przeglądzie dostał w kroplach Advocata, gdyż pani doktor nie podobała się delikatnie zmieniona miejscowo skóra na pyszczku (dolna szczęka). Pobrała co prawda zeskrobinę żeby obejrzeć pod mikroskopem czy aby nie rozwija się tan nużeniec, ale nic nie znalazła. Na wszelki wypadek jednak środek leczniczy został zaaplikowany. U Raxy delikatna przepuklina pępkowa nie wymagająca interwencji chirurgicznej. U dwóch chłopców – Rhodana i Ronny`iego natomiast, przepuklina jest tak duża, że oboje są umówieni na 11 czerwca na zabieg – będziemy to „zamykać”. Tak że do nowych domków pójdą już „naprawione” 🙂 . Będę się też bacznie przyglądać (a raczej macać) całej trójce chłopaków, albowiem żaden z nich w dniu przeglądu nie miał jąder w mosznie. Jakaś zmowa 🙂 Ale na to jest jeszcze czas. Innych zastrzeżeń dr Kasia nie miała.
Galeria 6-cio tygodniowych dzieci już uaktualniona – robią się z nich puchate kuleczki 🙂 Zapraszam.
04 czerwiec 2018
Nie, nie pomyliłam daty … Przez miesiąc nie napisałam tu ani słowa … niedobra Kasia 🙁 Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć tylko tyle, że w trzecim tygodniu nie robiłam zdjęć maluszkom ponieważ sesję miały szczenięta z miotu Q po to, by w czwartym tygodniu obfotografować właśnie R-ki a odpuścić dzieci Aqulowe. Z szóstego tygodnia czyli dziś zdjęcia pojawią się zapewne za dwa – trzy dni (muszę je najpierw dzisiaj zrobić), co nie będzie łatwe ze względu na zmęczenie materiału po wczorajszej wystawie w Sieradzu. Ale, tabletka na ból … wszystkiego łyknięta i będziemy działać. Tymczasem dzieciaczki rosną i rozwijają się prawidłowo. W trzecim tygodniu miał miejsce pewien incydent, którego moja maleńka Rosanka (błękitna) o mały włos nie przypłaciła zabiegiem a mogłaby i życiem. Mając jakieś dwa i pół tygodnia ( to był chyba czwartek albo piątek ) zaniepokoił mnie fakt mniejszej chęci do jedzenia i zabawy a także mocno powiększony brzuszek. Jakby była ciągle najedzona na maxa… Na wzdęcie to nie wyglądało ponieważ przy tego typu dolegliwościach szczenięta postękują, podkurczają nóżki, a tu nic takiego nie miało miejsca. Tylko ten duży brzusio … Próbowałam jej na początku masować ten brzuszek myśląc że może mamusia ją pominęła i się nie wypróżniła… Ale nie, siusiu zrobiła. Podałam jej profilaktycznie espumisan rozkurczowo i odrobinę oliwy żeby stworzyć ewentualny poślizg dla czegoś, co mogło zalegać w jelitach. Nie poskutkowało, mała nadal była osowiała i wzdęta i ciągle spała. W poniedziałek rano już robiłam larum i jechałam z nią do Kostrzyna do dr. żeby zobaczył co jest grane. Pobraliśmy krew do badania (Rosanka ważyła wówczas 1,600 g, podczas gdy rodzeństwo przekroczyło już wagę 2,200 – 2,300 g). Doktor bezbłędnie trafił w żyłkę mimo e dziecku nie podobał się ten proceder. Zrobiliśmy USG i … SZOK! Szczenię miało bardzo mocno powiększone obie nerki oraz wątrobę i wszystkie te narządy przemieszczone do tyłu … Do tego niepokojące były wybroczyny na brzuszku pomiędzy pępuszkiem a sromem. Jakby jej ktoś zrobił pieczątkę wielkości śliwki. Temperatura – 40,1. Objawy podobne do choroby Rubartha, a to jak doktor powiedział byłby kanał … Podaliśmy antybiotyk, pyralginę i witaminę B12, na dzień następny również antybiotyk w zastrzyku, Czekamy na wyniki krwi. Te pojawiły się w środę rano, gdzie w międzyczasie temperatura spadła do normy, Rosana delikatnie przybrała na wadze i odniosłam wrażenie, że już w środę kiedy jechałyśmy na kontrolę, zrobiła się ciut żywsza. Arkusz wyników krwi zapisanych na kartce formatu A4, był poza bodajże czterema czy pięcioma wartościami , od góry do dołu „na czerwono”, co oznaczało kosmiczny stan zapalny w organizmie. Żelazo i hemoglobina na poziome krytycznym co powodowało u niej bardzo dużą anemię (dlatego ciągle spała). Tak było w poniedziałek. W tą środę zrobiliśmy ponownie USG jamy brzusznej. Zasinienie z brzuszka praktycznie zniknęło, sam brzuszek również wydawał się znacznie mniejszy objętościowo. Kontrolne USG nie wykazało ŻADNYCH odchyleń od normy! Zaczęliśmy analizować sytuację, o co w ogóle chodzi. Mała w poniedziałek praktycznie była pacjentem nadającym się w trybie natychmiastowym do otwarcia jamy brzusznej a w środę wszystko znika? Przypomniałam sobie jak w ubiegłym tygodniu czyli jakiś dzień – dwa zanim zauważyłam te niepokojące objawy, Karmelka leżąca ze szczeniętami w porodówce zerwała się nagle na dzwonek do drzwi (domofon). Usłyszałam wówczas taki nietypowy krzyk (nie pisk) szczenięcia i pomyślałam sobie że któregoś musiała nadepnąć. Ale poza tym że wszystkie zostały oderwane od cyca i kręciły się zdezorientowane po porodówce, nic podejrzanego nie zauważyłam a Karmelka stałą już na zewnątrz porodówki. I po poskładaniu tych faktów – krzyk szczenięcia + ślad na brzuszku wielkością odpowiadający psiej stopie + obrzęk i złe samopoczucie dwa dni później – uznaliśmy iż Karmelka zrywając się z tej porodówki, musiała Rosankę nadepnąć, co spowodowało na szczęście tylko wylew między tkankowy i w wyniku tego obrzęk brzuszka , a nie uszkodzenie narządów wewnętrznych. Kiedy po podaniu antybiotyku, na który dziewczynka zareagowała bardzo dobrze, obrzęk i bolesność zniknęły i wszystko wróciło do normy. Rosana zaczęła przybierać na wadze powolutku ale systematycznie , by w 5 tygodniu ważyć już 2.880 . I co z tego że rodzeństwo było o kilogram cięższe? Dziś mała kruszynka powolutku goni już siostry i braci a broi za dwóch 🙂 Jutro jest wielki dzień – dzieci jadą do szczepienia i chipowania. Są już odrobaczone (tylko raz ze względu na antybiotykoterapię poszkodowanej). Drugie odrobaczenie w siódmym tygodniu. No i niestety dwójka chłopców – Rhodan i Ronny mają bardzo duże przepukliny pępkowe, na tyle duże że nie zdecyduję się wydać takiego szczenięcia nowym właścicielom i 11 czerwca obaj panowie jadą na zabieg usunięcia tego defektu. Przyszli właściciele zostali o tym fakcie rzecz jasna poinformowani. Rhodanek szybciej będzie szedł do domu ale dopiero wówczas gdy będę miała pewność że nie ma żadnych komplikacji a Ronny ze względu na wyjazd do Niemiec, i tak zostaje u mnie dłużej więc przypilnuję tego osobiście 🙂 Na dziś dzień wszystko jest w najlepszym porządku, maluszki są trzecią dobę na zewnętrznym wybiegu razem z Quincy i Quentinem, wszyscy równo kopią dziury i dożywiają się piaseczkiem z wybiegu. Ale to przecież standard 🙂 Dziś pierwsza noc pod chmurką. Trzymajcie kciuki ! Tabelkę wagi uzupełniłam dziś o szósty tydzień i już jest do wglądu TUTAJ 🙂
01 maj 2018
Pierwszy tydzień za nami. Tydzień bardzo spokojny w przeciwieństwie do okoliczności przyjścia na świat 🙂 Waga rośnie w oszałamiającym tempie, a to dzięki Karmelce, która gdyby nie musiała załatwiać potrzeb fizjologicznych, nie wychodziłaby od nich w ogóle. Mleczarnia zawsze pełna, wiecznie gotowa na każde zawołanie. Patrząc na te wypchane brzuchy powywalane w porodówce stwierdzam, że musi mieć mamcia na prawdę dobrej jakości pokarm. Lampa grzejna (kwoka) została wyłączona chyba trzy dni po porodzie bo świeciła gdzie indziej niż smacznie spały grubasy. Kontrola wagi na bieżąco. Rezerwacja szczeniąt w trakcie. Galeria miotu póki co grupowo, niebawem pierwsze zdjęcie każdego z osobna. A waga? Rozwój można śledzić klikając w link – TABELKA WAGI.
26 kwiecień 2018
Ja to nie mogę mieć normalnie … zawsze jakieś przeboje. Ornela in the Moolight (domowo Karmelka) wg obliczeń powinna rodzić w sobotę 21 kwietnia lub niedzielę 22 kwietnia. Tak więc zgodnie z oczekiwaniami w niedzielę rano zaczął się spadek temperatury. Apogeum przypadło na godziny popołudniowe więc byłam pewna że tak jak w przypadku Aquy, poród rozpocznie się późnym wieczorem lub w nocy, tym bardziej że już po południu intensywnie przekopywała porodówkę. Grzecznie uszykowałam sobie obok odpoczywającej Karmelki koc na podłodze, pod głowę wsadziłam kanapę dla szczeniąt i czuwałam. Noc mięła spokojnie , Karmelka spała grzecznie z głową tuż obok mojej, zmieniając tylko od czasu do czasu pozycję. W nocy badałam jeszcze temperaturę – cały czas utrzymywała się nisko. Ruchy płodów były bardzo dobrze wyczuwalne z każdej strony brzuszka. I tak sobie przeleżałyśmy do poniedziałku rana. Akcji porodowej ani widu ani słychu. Poniedziałek był 62 dniem ciąży. Porządnie zaniepokojona zaczęłam organizować wizytę u weterynarza. Niestety obydwu lekarzy mam ponad 100 km od domu. A jeszcze dziś przyjeżdżała do mnie Asia z Gdańska na tydzień na „wakacje” i musiałam ją odebrać z trasy i dowieźć do domu. Tak że siłą rzeczy obserwując zachowanie Karmelki czekałam do 15-stej. Umówiona byłam w Poznaniu na badanie USG oraz poziom progesteronu, który tak na prawdę był decydującym czynnikiem predysponującym do cesarki. I co zrobiła moje Karmelcia? Parę minut po piętnastej kiedy Asia już była w domu i udzieliłam jej instrukcji obsługi , zapakowałam ciężarną do samochodu i ruszyłam na Poznań. Po przejechaniu 10-12 km usłyszałam stękanie. Odwracam się a Karmelka dostała bóli partych… Noo to w te pędy nawrotka i ile fabryka dała kierunek dom! Zdążyłyśmy 🙂 Chyba podróż samochodem wpłynęła pobudzająco na akcję porodową. I tak oto w ciągu 6 godzin przyszło na świat dziewięć szczeniąt z wagą urodzeniową od 530 g (pierworodny) do 670 g największy chłopiec. Na dziewięć szczeniąt tylko trójka miała poniżej 600 gram! Bardzo, ale to bardzo duże dzieci! W miocie są trzy pieski i sześć suczek, wszystkie oczywiście czarne-podpalane, aczkolwiek są tez różnice w ilości ciemnego koloru – niektóre mają go więcej na tylnych łapkach, inne mają łapki całe „złote”. W przyszłości będą na pewno różne. Pierwsze ważenie nie przyniosło praktycznie żadnych spadków na wadze, a już waga w drugiej dobie wyraźnie wskazała że mleko Mamusi jest dobre 🙂 I jest go dużo bo brzuszki non stop okrągłe a i cyferki na wyświetlaczu wagi skaczą w górę jak szalone 🙂 .
Pierwsze zdjęcia Karmelki ze szczeniętami oraz ojca miotu – Hakera, można zobaczyć w GALERII MIOTU R.