Miot M

11 luty 2018

W zasadzie już ponad miesiąc temu wyjechała ode mnie ostatnia panienka (Margot), która była u mnie na przechowaniu, ponieważ nowi właściciele nowy rok witali za granicą. Gdy wyjeżdżała ode mnie miała 3,5 miesiąca. Niestety tak się zdarzyło, że po 4 tygodniach pobytu w nowym domu, została zwrócona do hodowli. Pozostała jedenastka miała więcej szczęścia – mają już swoje miejsce na ziemi. Magnus i Morpheus mieszkają razem 🙂 Margotka jeszcze czeka. Sądzę że nie narzeka że wróciła do nas, świetnie się tu czuje i rozrabia z całym stadem bez wyjątku od świtu do nocy. Widocznie jeszcze nie czas na nią. Jedna z sióstr (Miracle vel Kadarka) mieszka 10 minut drogi stąd, tak więc jak jest okazja i pogoda, odwiedzają nas. Jeszcze dwie panny mieszkają w sumie na tyle niedaleko, że zapowiadają się na takową wizytę również. Tymczasem z ostatniego spotkania panienek Margot i Miracle oraz mojego towarzystwa jest obszerna relacja fotograficzna, którą można obejrzeć TUTAJ 🙂  Zapraszam.

12 listopada 2017

Osiem tygodni minęło jak z bata strzelił. Pewnie dlatego, że przy trzech miotach ma się wrażenie że dopiero co wstałam a już osiemnasta … I tak dzień za dniem. Szczenięta przeszły prawidłowo pierwsze szczepienie i chipowanie w szóstym tygodniu, wszystko jak w zegarku 🙂 Rozwijały się prawidłowo, żadnych wad genetycznych, żadnych tyłozgryzów. U trójki chłopców wilczastych w szóstym tygodniu zeszło po jednym jąderku, drugie jeszcze było w kanale. Do momentu odbioru ich przez nowych właścicieli już wszystkie jajeczka były na swoim miejscu 🙂 Galeria oczywiście na bieżąco. Zapraszam.

15 października 2017

Szczenięta z miotu M skończyły 4 tygodnie. Na bieżąco staram się aktualizować album z ich zdjęciami – co tydzień sesja 🙂  Cztery tygodnie to poważy wiek i już nie piją mleczka z butelki. Mamcia Kasia się zbuntowała i powiedziała że ma dość podrapanych rąk i czas na michę! 🙂 Tak więc mleczko, kaszkę oraz zmiksowaną karmę dzieci wciągają już samodzielnie z miseczek 🙂 Pierwszy posiłek stały dostały kilka dni temu w dużej misce dla szczeniąt i to był bardzo głupi pomysł. Nie dla dzieci oczywiście, nie,nie. One bawiły się super, utaplały się całe w tej kaszce, upaprały całą podłogę w kojcu, siebie nawzajem a następnie uwiesiły się na moich spodniach. Bez komentarza. Minuta „posiłku”, pół godziny sprzątania bo kaszka słodka i klejąca … A maluchy lepiły się jeszcze do wieczora . No pomysł był genialny. Przy następnym posiłku poszłam po rozum do głowy i każde szczenię dostało kaszkę w osobnej małej miseczce, do której oprócz pycholka nic więcej się nie mieści :)) Ale było pyszne! Szczenięta są już po pierwszym odrobaczeniu – pasożytów brak. Urzędują na ściółce z trocin, piją wodę z miseczki i świetnie się bawią. Nowe zdjęcia miotu M w GALERII MIOTU M

17 września 2017

Na początek trochę cyfr 🙂

Dnia 16 lipca wraz z Diadorką wybrałam się na randkę (to znaczy Diadora na randkę, ja byłam tylko szoferem) do pewnego przystojniaka o imieniu Ajbo. Tak wyszło, że ów kawaler mieszka odrobinę za Suwałkami, co oznacza, że aby randka mogła się odbyć musiałam pokonać dokładnie 721 km w jedną stronę. Tak że po powrocie pod bramę domu, ilość przejechanych km wyrażała się w liczbie 1442 km  🙂 Na kontrolnym badaniu RTG specjaliści policzyli 9 szkieletów. Wow, dużo.   15 września, tj w 61 dniu ciąży, po wnikliwej analizie sytuacji, zapadła decyzja o cięciu cesarskim. Półtorej godziny trwała podróz do Kostrzyna Wlkp oddalonego ode mnie o 130 km do doktora Radosława Dogońskiego, który po zbadaniu palpacyjnym oraz wykonaniu USG orzekł że nie ma szans na naturalny poród. Główną przyczyną były sklinowane dwa szczenięta w ujściu szyjki macicy oraz atonia macicy spowodowana jej przeładowaniem. Diadorka powędrowała na salę operacyjną i w ten oto sposób na świat przyszło dwanaście szczeniąt !!! z wagą urodzeniową od 460 do 530 gram! Chylę czoła przed Doktorem za Jego pracę, fachowość i zaangażowanie. Kolejny lekarz weterynarz z powołania, którego miałam zaszczyt spotkać w mojej pracy hodowlanej.

Pozostała już tylko droga do domu, gdzie na parkingu przy A2 w samochodzie odbyło się pierwsze karmienie maluszków. Musiałam odczekać te 2,5 godziny co najmniej, żeby dzieci nie najadły się środka narkotycznego. A ponieważ towarzystwo było strasznie zbulwersowane że tak długo musi czekać na posiłek i zagłuszało mi radio w samochodzie, stanęliśmy na MOP-ie i bar mleczny został oficjalnie otwarty 🙂

Mimo tak licznego miotu Diadorka praktycznie sama radzi sobie z karmieniem, tylko co jakiś czas (co 3-4 posiłek) te co bardziej nazwijmy to „wymagające” troszkę dokarmiam 🙂

W miocie urodziły się: jedna suczka czarna i cztery wilczaste w tym jedna bardzo ciemno-wilczasta oraz czwórka chłopców czarnych i trójka wilczastych, gdzie dwójka z tych wilczastych również jest zdecydowanie ciemniejsza.

Na dzień dzisiejszy są dostępne szczenięta w umaszczeniu wilczastym oraz jeden czarny chłopczyk.