Rozpacz ….. :(

By 16 lipca, 2025Aktualności

Każdego ranka, kiedy świat się budzi, słychać śpiew ptaków, szum wiatru, krople rosy spadające z traw, kiedy psie łapy przemierzają łąkę… Dziś, 16 lipca 2025 roku też tak było, ale o 8.30 wszystko ucichło. Nie zaszczekał żaden pies, nie zaszczebiotał żaden ptak.  Słychać było cichnący oddech, który resztkami sił dostarczał tlen do płuc… Dudniła za to kaskada moich łez, spadających na czarne futro, które tuliłam do piersi…

Bez bólu i stresu, spokojnie, w miejscu, które sama sobie wybrała, otoczona miłością i wszystkim, co mogłam Jej na tą chwilę dać, Diadorka pobiegła przez Tęczowy Most.  Tylko tyle i aż tyle mogłam dla Niej zrobić po ponad tygodniowej walce z wrogiem, którego nawet nie zdążyłam zidentyfikować. Zabrał mi Ją, zanim pojawiła się możliwość wytoczenia dział przeciwko utajonemu zabójcy. Wynik histopatologii po usunięciu guza listwy mlecznej przyjdzie zapewne niebawem, żeby mnie dobić, zdeptać, wyrwać kolejny kawałek serca z tych strzępów, które tam jeszcze są…

Zaledwie trzy tygodnie temu pełna werwy, tryskająca życiem, szalona, uśmiechnięta, z piłką, kostką czy oponą w zębach towarzyszyła nam w obrządkach i zabawach. Polowała na wyrywane przeze mnie chwasty, które łapała w powietrzu i rozrywała swoim zwyczajem na strzępy. Dzisiejszy świt spędziła w samotności przed domkiem, gdzie było chłodniej, przez co lepiej jej się oddychało. Ziemia po wieczornej burzy była wilgotna, co też przynosiło jej ulgę. Nie chciała towarzystwa. Nie zmuszałam jej do wejścia do domu, doglądałam tylko czy jest, czy podać jej wodę, czy czuje się bezpieczna. Była spokojna. Odpoczywała. Duża dawka leków p/bólowych plus steryd, który podałam w nebulizatorze, dały jej komfort, który pozwolił przetrwać noc. I choć oddychała z wysiłkiem, widziałam że Ją nie boli. Główkę opartą miała na łapce albo kładła pomiędzy przednie łapy. W tej pozycji miała najmniejszy dyskomfort.

Czy mam wyrzuty sumienia? Tak. Zawsze mam, kiedy zmuszona jestem podjąć tą trudną decyzję. Dorcia do dnia zabiegu była w doskonałej formie. Wyniki krwi miała jak dwulatek. Miała dużą odporność, przez co trzymała w ryzach ten nowotworowy granat…

Czy mogłam zrobić coś więcej? Mogłam wykonać RTG klatki piersiowej wcześniej, zanim nadszedł dzień mastektomii. Gdybym to zrobiła, może dowiedziałabym się że to, co uwidoczniło zdjęcie wykonane, kiedy była już znieczulona do zabiegu, to nie „coś co wygląda jak stare zmiany pozapalne” a rozsiane drobne ogniska nowotworowe (metastazy). Wówczas nie podjęłabym ryzyka operacji i dziś odpoczywała by w cieniu wiśni a nie leżała w plastikowym worku….

17 lipca 2025. Mam kaca. Fizycznego, choć nie tknęłam alkoholu, i psychicznego. Boli mnie głowa, dusi w klacie. Oczy wciąż mokre, zapuchnięte. Głos utyka w krtani. Boli dusza. Czy jest na sali lekarz od tych dolegliwości?

Wpatruję się w ekran monitora, na którym leży uśmiechnięta Dorcia – to zdjęcie akurat z 27 maja. Przeglądam galerię moich zdjęć. Kolejne z końca czerwca – dziewczyna, mimo że goił się brzusio po częściowej mastektomii, śmiga z coraz to nową zabawką, które testowaliśmy. Szczęśliwa, radosna, pełna życia. Dwa tygodnie później, diagnoza po ostatniej – tym razem nocnej wizycie w klinice w Bydgoszczy i badaniu USG i RTG, nie pozostawia złudzeń. Odczytano mi wyrok śmierci ….

Jestem rozbita…. Wkurwiona, emocjonalnie zmieszana z błotem. Wymknęło mi się kolejne ogniwo z mojego łańcucha życia. Ta bezsilność mnie zabija…

Ciało Diadorki zostanie poddane kremacji i za chwilkę będzie już z nami na zawsze.

Do zobaczenia moja Maleńka 🙁 🙁 🙁

Leave a Reply

Translate »